poniedziałek, 8 września 2008

Wiekowa osłonka na moją lawendę...

...i nic więcej. To odpowiedź dla ciebie, Aniu. Nic więcej nie udało się wczoraj kupić na giełdzie.
Ale dziewczyny! Mówię Wam, jakiego wczoraj sobie konika drewnianego upatrzyłam! Marzenie. Stara zabawka (sporych rozmiarów), na kółeczkach, z prawdziwym ogonem z włosia. Kiedyś bardzo kolorowy, dziś barwy nadszarpnięte zębem czasu. Już, już widziałam dla niego miejsce na mojej konsolce, uśmiechał się do mnie... ale cena nas przeraziła i z krwawiącym serduszkiem musiałam odejść. Ach... tak mi żal, chciałam go uratować...
Pokażę Wam osłonkę.


Urzekł mnie ornament i zaśniedziała blacha. Ten zielonkawy odcień przywiódł mi na myśl dachy starych domów z dawnego miejsca zamieszkania. Gdy wychodziłam na balkon, rozciągał się przede mną widok na najpiękniejszą ulicę miasta. Mnóstwo drzew, zieleni, teatr a tuż za nim migocząca w słońcu rzeka i park. A w tej rzece właśnie przeglądały się zaśniedziałe dachy, zwieńczone misternymi ornamentami. Tak oto malutki przedmiot może przypominać najpiękniejsze, romantyczne widoki dzieciństwa i nieść ze sobą ogromny ładunek emocjonalny.

5 komentarzy:

Madzia pisze...

Piękny przedmiot z duszą...

Ania. pisze...

Swietna donica.Poza kolorem,ktory bardzo lubie,swietny ornament.Urzeka...

Marcia pisze...

niby nic, a ile potrafi dać radości, jakie obudzić wspomnienia. Osłonka bardzo ciekawa, jak napisała Madzia z duszą.

Malska pisze...

jest śliczna! Nic innego się nie da powiedzieć... :) gratuluję łowów :)

decomarta pisze...

Dziękuję Wam! :D