czwartek, 28 maja 2009

Ciasteczkowo, ale nie u mnie :)

Dostałam info o powstaniu nowego sklepu internetowego i jestem zaskoczona! Właściwie, to jestem w euforii, ale ciiiiichooo....
Mam na myśli Lovely Home.
Nie spotkałam się z taką ofertą na Polskim rynku! Do tej pory takie rzeczy oglądałam tylko w skandynawskich i angielskich sklepach. Do tego tematyka prac przemawia do mnie osobiście ;) Dlaczego? Popatrzcie same...
Cukiernica...

Ręczniki w zestawie z mydełkiem w kształcie truskawki :D
Z innych produktów...
Mój kochany mąż zainstalował mi wreszcie program do obróbki zdjęć, więc będę mogła wreszcie pokazać Wam, co u mnie słychać :)
Poza tym miałam kilkudniowe kłopoty z netem (modem mnie nienawidzi :/) i teraz będę nadganiać zaległości na Waszych blogach. Czy ja muszę być wciąż do tyłu?
Pozdrawiam!!!

środa, 20 maja 2009

W klimacie święconki

Chwilowo nie mogę sfotografować tego, co bym chciała, postanowiłam więc pokazać kilka zdjęć z Wielkiej Soboty. Tak, żebyście wiedziały co się ze mną działo podczas nieobecności.
Oczywiście foto by Tomasz (mąż).
Mamy w rodzinie w zwyczaju obchodzić tego dnia wszystkie kościoły w centrum. Na poniższych zdjęciach kościół o.o. Franciszkanów, rok tylko młodszy od najstarszego w mieście i zarazem mój ulubiony. Przez niemal całe życie był moją parafią i wiąże się z nim naprawdę wiele wspomnień. Na pierwszy ogień ja i mój Groszek w krużgankach.


Teraz znajdujemy się w prezbiterium. Tylko popatrzcie na te wczesnośredniowieczne nawy boczne! Jestem w nich zakochana od wczesnego dzieciństwa, gdy jeszcze nie wiedziałam co to nawa :) Niestety nie widać tutaj dokładnie, ale nad każdym fotelem znajduje się płaskorzeźba z wizerunkiem Anioła, nad każdym innego. Wszystko opatrzone łacińskimi inskrypcjami.


Teraz wchodzimy do kościoła głównego. Radzę zwrócić uwagę na piękny sufit tutaj i w prezbiterium. To zdobienie wybitnie regionalne nazywane w sztuce zdobieniem w typie lubelsko-kaliskim :)


A tutaj wyjście z kościoła. Prowadzi przez kaplicę, która to początkowo pełniła funkcję kościoła właściwego podczas lat jego budowy. To zarazem jego najstarsza część.
P.S. Pragnę takiej podłogi...


A tu już na zewnątrz. Grupa operacyjno zwiadowcza w składzie - ja, Groszek, Mama i Babcia (ta czadowa Babcia od "Zmierzchu", która pochłonie każdą książkę ;)). Pragnę nadmienić, że jestem tu zaledwie minuty przed zaliczeniem gleby roku. Nie zauważyłam krawężnika i upadłam jak długa na ulicę, a jaja, kiełbaska i inne dobroci z koszyczka poturlały się hen, hen daleko... Wstyd jak jasna choinka. Nie nie, wcale nie miałam wysokich obcasów. Tak mi się po prostu czasem dzieje, gdy tracę kontakt z rzeczywistością =D
Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie takie numery mam na koncie ;) Wnikliwym czytelnikom znane jest moje "przywitanie" się z drzwiami podczas pobytu w górach... Jestem ofermą i chodzącym nieszczęściem =D


A na koniec mój syn :) Narcyz.



Chętnych poczytania o "moim" kościele i innych zakamarkach mojego pięknego miasta odsyłam do strony Stary Kalisz.

poniedziałek, 18 maja 2009

Trwam w szoku!


Dzień dobry! (foto słoneczno-rodzinno-optymistyczne dla podkreślenia nastroju notki)

Dziewczyny!
Tak zszokowana nie byłam od pamiętnej wizyty u ginekologa, kiedy to oświadczył nam, że ten pasek na teście może i jest bardzo jasny, ale jednak jest! Szok, niedowierzanie, a później strach, gdy okazało się, że może nie być tak kolorowo, jak myśleliśmy. Jednak dziś ten szok ma radosny wydźwięk, taki pourazowy, rzekłabym =D
W życiu, w najśmielszych snach nie spodziewałam się takiego odzewu! Nie wiem, jak mam Wam dziękować za wszystkie miłe słowa, jakie zostawiłyście w komentarzach! Zrobiło mi się tak ciepło na sercu, że i Ziarenko musiało to odczuć. Siedzę i cieszę się, jak głupi do sera!
Jasne, po przeczytaniu komentarzy nie zamierzam kończyć bloga, bo wiem, że są osoby, które lubią tu zaglądać. A to sprawia, że wstępują we mnie nowe siły!
Już kombinuje, co by Wam tu pokazać, a póki co, moja zszokowana twarz. Co prawda zdjęcie zrobione w innej sytuacji, ale głupowaty wyraz mojej twarzy mówi sam za siebie. Tak musiałam wyglądać dziś rano widząc 46 (słownie czterdzieści sześć!!!!!) chwytających za serducho komentarzy.

A tutaj przyszły starszy brat Ziarenka, który przetrawiwszy wszystkie informacje na temat nowego członka rodziny stwierdził, że "Wystawimy jego na schody".
0_o
Kto powiedział, że będzie lekko? hahahhhaha.....

Chciałam także nadmienić, że odwiedzać Wasze blogi będę, ale zanim nadrobię wszystkie zaległości, upłynie nieco wody w rzece :) Zbyt wiele mam zapisanych w ulubionych, a dzięki komentarzom odkryłam kilka nowych.
Pozdrawiam Was serdecznie i lecę z synem ścigać się po polu i oglądać robale :D

niedziela, 17 maja 2009

Jest nadzieja

... na powrót do normalności.Nie jestem pewna, czy ktoś tu jeszcze zagląda, czy ktoś czeka na nowe posty. Jeśli tak jest, gwoli wyjaśnienia powiem, że życie mnie odrobinę przygniotło i przerosło w niektórych aspektach. Dopadła mnie porządna depresja, przez którą wyłączyłam się ze wszelkich działań. Nie byłam w stanie pokonać lenistwa, jakie mnie opanowało. Żyłam z dnia na dzień, wyłączona ze wszystkich spraw, które do tej pory mnie całkowicie zajmowały. Dzięki Bogu ten okres mam już za sobą i to nie tylko wiosna wpłynęła na mnie ożywczo. Jest jeszcze coś.
Spodziewam się dziecka :)
Od początku z tą ciążą wiązały się niezbyt przyjemne możliwości, które napawały mnie lękiem i grozą i rysowały wszystko w czarnych barwach Jednak teraz wszystko zdaje się iść w dobrym kierunku i wstąpiło we mnie życie i nadzieja.
Świat wydaje się teraz lepszym i piękniejszym miejscem i chcę brać udział w jego życiu.
Jestem świadoma tego, że moje milczenie wiele osób odebrało źle, kilka się obraziło. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone.
Jeśli nie będzie chętnych do śledzenia moich perypetii, pomysłów i dziwactw, zrozumiem. Liczę jednak na to, że uda mi się odbudować kontakty i odzyskać miłe znajomości zawarte dzięki internetowi. Jeśli tak się nie stanie, nie widzę sensu dalszego prowadzenia bloga, bo chciałabym dzielić się cząstkami życia z innymi.
Pozdrawiam Was serdecznie!