wtorek, 15 października 2013

Miał być post o skarbonce....






      .... aż ni z gruszki ni z pietruszki znów dziecko chore. Tym razem Tomcio. Zaszliśmy dziś do szkoły i po dwóch minutach już wracaliśmy. Znów wysoka gorączka, zatem kurujemy się w domu. Zosia podtrzymuje brata na duchu ( czytaj: działa mu na nerwy). Na tapecie zabawa miasteczkiem Lego, które niedawno wspólnymi siłami zbudowaliśmy - jest nawet boisko (nie może go zabraknąć, jeśli w budowie brał udział mały fan piłki nożnej :))
      A wspomniana skarbonka urzekła mnie od pierwszego wejrzenia ze względu na podobieństwo do lalek Momiji i Kimmidoll. Zocha jest zachwycona i bawi się nią, jak prawdziwą lalką. W królestwie maluchów też maleńka zmiana - dodaliśmy półkę nad komodami, bo dobytek latorośli nie mieści się już w pokoju, wypełza z każdego zakamarasa, atakuje bose stopy.... jednym słowem "koszmar" :) Trzeba rozejrzeć się za większym metrażem. Zdecydowanie.

       I planned to write about new piggybank, but Tomi is ill again. We have gone to school today, and after two minutes came back. Again, high fever, so we play at home. Sophie keeps her brother in spirit (meaning: working on his nerves). We have so much fun with Lego town, which we have recently built together - there's even a playing field (can't miss it if you have a small football fan :))

       I loved said piggybank at first sight because of its similarity to the Momiji dolls and Kimmidoll.
Sophie is delighted and plays with it like a real doll. There is a little change in the kids room too - we've added a shelf above the chests because they have so many toys, books and other belongings, it's crawls out from each corner, attacking bare feet .... you know it :) We have to look for a larger home. Definitely.

              Przy okazji chciałabym polecić Mamom książkę Zbiór niby-bzdur wydawnictwa Jedność dla dzieci (NIE jest to wpis sponsorowany!) Trafiłam przypadkiem i nie mogłam przejść obojętnie obok książki pełnej ciekawostek wiedząc, że Tomek się w niej zakocha. Czyta już od czwartego roku życia, więc połknął ich wiele. Ta jest kolejna. Świetne źródło wiedzy! Dowiedziałam się już jaka jest różnica między tangerynkami, satsumami, klementynkami i pomarańczami, kto wygrał światowy konkurs najdłuższego wpatrywania się w oczy, jakie są Innuickie określenia śniegu, co człowiek pozostawił na Marsie, jak bezkarnie komuś przygadać, a nawet jak rozerwać na pół książkę telefoniczną. Cóż.... człowiek uczy się przez całe życie ;)








       Przy okazji zajrzyjcie do Funity, gdzie oprócz mnóstwa fantastycznych postów, znajdziecie i ten o Martach, o TUTAJ. Bo Funita też Marta i o blogujących Martach postanowiła napisać. Znalazłam się tam i ja, za co jeszcze raz bardzo dziękuję i pękam z dumy, że mogłam znaleźć się w tak zacnym gronie!


Tekst mi się straszliwie "rozjechał", nie mogę tego naprawić... grrrr :/

czwartek, 3 października 2013

H&M

       Od dawna, kiedy tylko natrafiałam na coś cudownego (głównie "dzieciowego") w internecie, okazywało się, że to rzecz z linii H&M home. Zła byłam jak osa, że nie kupię tego u nas. Teraz okazuje się, że H&M rozszerza swą ofertę na Polskę właśnie o tę linię. A dowiedziałam się o tym z  bloga Piernikowocynamonowo
        Też postanowiłam wrzucić kilka swoich faworytów. Jeśli te rzeczy pojawią się w naszych sklepach, bądźcie pewni, że zobaczycie je na moim blogu :) Tylko teraz tak.... czy ktoś z Was orientuje się w kwestii następującej - czy linia home zagości tylko w Warszawie, czy może w innych miastach też? Czy ceny na stronie są realne, czy to tylko przeliczenie cen w euro?
     Niech Wam Bozia w dzieciach wynagrodzi za odpowiedzi :)