środa, 24 lutego 2010

Sielsko-janielsko

Słowem wstępu zacytuję mojego ukochanego Andrzeja Sapkowskiego

Świat, cni panowie, ostatnimi czasy wziął się nam i zwiększył. A i zmalał zarazem.
(Boży bojownicy).

Gdy czytałam trylogię husycką w czasach studenckich, tak rżałam ze śmiechu, że lektor wyprosił mnie z zajęć angielskiego 0_o (dla jasności - czytałam pod stołem. Tzn książka była pod stołem, na kolanach, nie ja :D)
Życie udowodniło, że Sapkowski po raz kolejny miał rację. Tak samo, jak w Pani jeziora, gdzie w usta krasnoluda włożył następujące słowa: Postęp - rzekł Yarpen wreszcie - jest jak stado świń. I tak należy na ów postęp patrzeć, tak go należy go oceniać. Jak stado świń łażących po gumnie i obejściu, Z faktu istnienia tego stada wypływają rozliczne korzyści. Jest golonka. Jest kiełbasa, jest słonina, są nóżki w galarecie. Słowem, są korzyści! Nie ma co tedy nosem kręcić, że wszędzie nasrane.
Ech.... kto kocha, zna Sapka, ten wie, że jego książki naszpikowane są życiowymi sentencjami tak samo, jak dobra kasza skwarkami :) Ups, znów go zacytowałam. Cóż.... przejdźmy do meritum.
To, że świat jest mały, każdy z nas wie. Ja też się o tym co krok przekonuję. Na przykład taka babi-bu okazała się być moją sąsiadką z dzieciństwa :) Dalej.... pyta mnie jakiś czas temu, przy okazji, czy znam Anię, bo ona też z naszego miasta. Piszę Jej więc, że z Anią przyjaźnimy się od chyba pierwszej klasy liceum, także tak, znam Anię :)
Jednak największym zaskoczeniem okazała się dla mnie być Alizee. Gdy spotkałam ją jakiś czas temu w niezbyt miłych, rodzinnych okolicznościach, nie sądziłam, że jest podziwianą i dawno przeze mnie podglądaną Alizee. Sprawa wypłynęła nieco później i jak się okazało, jest najbliższą kuzynką mojej Mamy, której nie widziałam dobrych kilka lat (Alizee, nie Mamy ;)). Świat jest mały, ale jak dla mnie się powiększa, bo wciąż odkrywam nowe, bliskie mi osoby, z którymi coś mnie w przeszłości łączyło.
A cały wywod po to, by zaprezentować Wam pięknego zaspanego aiołka, jakiego dostała od Alizee moja Zosieńka. Nowy lokator już się zadomowił na maszynie singerowskiej po Dziadku, gdzie pasuje jak ulał.
Alizee! Dziękuję! Jest piękny, a precyzję wykonania podziwiałam chyba z godzinę, macając na wszystkie strony :)
A następnym razem pochwalę się, co dostałam od Jaszki :D

A teraz apel. Uwaga! Zachorowałam na punkcie tej bransolety z French Connection. Śnię o niej, serio, nie wiem co we mnie wstąpiło, po prostu się zakochałam. Jest to o tyle śmieszne, że bransolet nie noszę, a ta po prostu nie chce wyjść z mojej głowy od bardzo, baaardzo dawna.
Jeśli ktoś miałby namiary na sklep, jakieś czarodziejskie miejsce gdzie taką, bądź podobną znajdę, byłabym dozgonnie wdzięczna. A może ktoś mógłby taką zrobić na zamówienie? A może w koncu ktoś z Was zna kogoś, kto może takie cuś zrobić? Dajcie, błagam cynk!
Pozdrawiam Was!

środa, 17 lutego 2010

Candy i barwy wojenne mojego syna

Czasu brak mi ostatnio na cokolwiek, ale pomyślałam, że na małe candy go wystarczy :)


Na blogu Sweet as a candy (do 19 lutego)
U 13-tki (do 10 marca)

[U Ity (do 18 lutego)



U Sfilcowanych (do 1marca)


U Kasiorka (do 28lutego)

U Ka-melii (do 28 lutego)


I jeszcze u Dryszki (do 25 lutego)


Do czego zdolne jest dziecko gdy spuści się je na chwilę z oka?
Ratunku! Czym zmyć pisak z twarzy? Może ktoś ma doświadczenie w tym temacie?
0_o
Ni hu-hu nie schodzi.
Wnerw....




Buziaki!!!

środa, 10 lutego 2010

Work in progress

Prędzej czy później wiosna nadciągnie, wolę więc być przygotowana :) Spodobał mi się fason poniższej spódniczki, postanowiłam ją uszyć. Jako że krawcową nie jestem, żadnego teoretycznego przygotowania nie posiadam, szyję więc na czuja,metodą prób i błędów. To coś na sobie pospinam, to pofastryguję, przyłożę do posiadanej już spódniczki....


Zaczęłam wczoraj. Szyję w chwilach, gdy mała śpi, młody nie każe mi kreślić kolejnych map bajkowych światów, a obiad gotowy, bądź prawie gotowy (dziś nawet nie zaczęty). Właśnie karmię Zosię i piszę do Was lewą ręką, walcząc z zacinającą się klawiaturą, wypisującą upierdl***ie ciągi znaków. Znajduję w sobie niespodziewane pokłady cierpliwości, w której dzieci wciąż mnie trenują. A czasami czuję się jak robocop, bądź wielofunkcyjny robot domowy.
Ale do meritum.
Przedstawiam moją jeszcze nie skończoną spódniczkę. Pospinana, pofastrygowana. Gdy mąż wróci z pracy, przejmie Zochę, a mnie może w końcu uda się usiąść przy maszynie do szycia.




A to moja kochana małpeczka dziś rano. Posiada niesamowitą umiejętność budzenia się i wybuchania płaczem wtedy, gdy zaczynam jeść. Niesamowite! Szósty zmysł czy złośliwość wyssana z mlekiem matki?


Tęsknię za wiosną, energią jaką daje słońce, wyjściem do ludzi, znalezieniem czau na przytulenie się do męża i na wypad do lumpeksu. Nie koniecznie w tej kolejności :)

Pozdrawiam!

niedziela, 7 lutego 2010

Co u mnie nowego?


Pomęczę Was kolejnymi zdjęciami Zosi, Tomcia i mnie. Mąż nie załapał o co mi przy okazji chodziło, o ukazanie mojego "dzieła", czyli sukienki. Przerobiłam starą kieckę żywcem wyjętą z lat dziewięćdziesiątych (w której wg syna wyglądałam jak księżniczka 0_o) i przerobiłam ją na bufiastą tubę ozdobioną aplikacjami rodem z lat osiemdziesiątych:)
Czasu dla siebie mam jak na lekarstwo, brak go więc na większe projekty, ale wyczuwam zbliżającą się wiosnę. Po miesiącach ciążowych ciuchów odświeżam garderobę, więc przerabiam ciuchy. Na warsztacie mam chabrową tunikę i spódniczkę ołówkową. Pochwalę się efektami :) A póki co inne efekty naszych prac, czyli Tomi i Zosia :D

Z Zosią jesteśmy na etapie poznawania się. Niestety sporo nieprzespanych nocy mamy za sobą, wiele nas pewnie jeszcze czeka. Jest zupełnie inna niż jej brat. Tomaszek przesypiał całą noc, jadł na śpiku. Zosia się budzi, płacze,ma problemy z odbiciem. Potrzebujemy czasu na dotarcie się. Na szczęście to, czego tak bardzo się bałam, reakcja Tomaszka na siostrę całkowicie mnie zaskoczyła, w pozytywnym sensie. Zero zazdrości, 100% zainteresowania. Rodzi się między nimi uczucie, to widać. Rozczulam się, gdy mówi o niej "moja Zosieńka".

Wspomnę jeszcze o wyróżnieniu, jakie dostałam od Karoliny. Karolino, ja też kocham Twój blog i Twoje ilustracje i piękne słowa, którymi się z nami dzielisz. A wyróżnienie przekazuję Kamili z Zakamarka za piękne chwile oczekiwania, którymi się z nami dzieli.Czekamy na Waszego synka z utęsknieniem!


Ach! I jeszcze jedno! Jaszmurko! Po raz kolejny I LOVE U! Jaszka poraz kolejny obdarowała Zosię cudną i oryginalną sukienką, w stylu, który kocham. W kolejnym pościepokażę zdjęcia :) Dziękuję kochana! Zaskakujesz mnie wciąż Jaszko, wiesz jak sprawić radość :D
Ach tak,wciąż walczę z klawiaturą. Używam przy tym słownictwa wprost z parkingu dla tirów i wpadam w nerwicę. Wybaczcie więc, że mało komentuję. Jest to po prostu ponad moje siły. Odwiedzam Was na bieżąco, codziennie.




Pozdrawiam gorąco!!!!!