środa, 30 września 2009

Łóżeczko dla Tutka. Fotorelacja. Post dla cierpliwych :D

Każdy, kto ma trzylatka lubiącego kanał z bajkami Mini-Mini wie, kim jest Tutek :) Ta mała myszka mieszka w wielkim niebieskim domu razem z misiem i innymi przyjaciółmi. Bardzo lubię ten program, kojarzy mi się z moim późnym dzieciństwem i z "Zamkiem Eureki" :)

Mój mały Tomek kocha Tutka, jest jego przyjacielem jak go określa, razem chadzają do przedszkola i stanęliśmy ostatnio przed takim oto faktem - Tutek nie ma swojego łóżeczka. Straszne, prawda? Miałam wtedy bardzo kreatywny dzień i zapał do działania. Postanowiłam więc zmajstrować łóżeczko. Nie boję się wyzwań.

Zapraszam cierpliwych do fotorelacji :) Z racji tego, że trudno utrzymać w jednej dłoni aparat, a w drugiej na przykład piłę mechaniczną, zdjęcia są jakie są.

Do dyspozycji miałam starą półkę z Ikea i deskę, której mój mąż używał do kładzenia płytek w łazience.



Wymierzyłam długości boków, wysokość wezgłowia i zabrałam się do pracy za pomocą piły ręcznej. Nie przepiłowałam nawet połowy boku i stwierdziłam, że w ciąży strasznie opadłam z sił. Nigdy nie sprawiało mi to kłopotu. Postanowiłam jednak się nie przemęczać i napisałam do męża na gg "Czy my mamy w domu piłę mechaniczną?"
Haha, wyobraźcie sobie jego zdziwienie. Może się nawet wystraszył? Cóż, wie że ma pokręconą kobietę i domyślał się, że coś majstruję, bał się pewnie tylko, czy po powrocie do domu nie zastanie pociętych mebli i mnie w stercie wiórów (mam czasami dziwne pomysły na przeróbki....)
Piła była, a jakże. Pierwszy raz się nią posługiwałam i przez to nieco koślawo pocięłam poszczególne elementy. Praca szła szybko i przyjemnie. Nie zmęczyłam się, a miałam wielką frajdę!


Teraz oczyszczamy krawędzie papierem ściernym....



I wszystko gotowe.



Wiem, powinnam poskręcać łóżeczko śrubami, lepiej by się trzymało. Jednak ja jestem w gorącej wodzie kąpana i nie chciało mi się walczyć z wiertarką. Niespodziewanie pojawił się mały pomocnik zaintrygowany hałasami dobiegającymi z kuchni. Przyłączył się i wspólnymi siłami zbiliśmy łóżeczko gwoździami. Ale była zabawa!



Z młotkiem jestem dobrze obeznana, od dzieciństwa można powiedzieć. Mój kochany ś.p. Dziadzia był złotą rączką. Przy nim nauczyłam się używać narzędzi, dzięki czemu mogłam naprawiać sobie buty, zbić ramę do obrazu itp.

Gotowe! To naprawdę nic trudnego!
Zaznaczam, że krzesło oraz stół są nienaruszone, obyło się także bez ofiar w ludziach :)



O pomalowanie poprosiłam męża. Trochę się chichrał widząc krzywizny, ale zamilkł pod moim groźnym spojrzeniem (hahahaha).
Uszyłam pościel i oto Tutek ma łóżeczko (Zdjęcie z Tutkiem nie wyszło :/)

Aukcja

Dziewczyny!

Dostałam maila od mamy pewnego chłopca z prośbą o pomoc. Oczywiście zgodziłam się. Nie wymagało to ode mnie żadnego wysiłku, nie jest to trudne, a każda z nas może dołożyć małą cegiełkę od siebie, dzięki której Grześ, sześcioletni chłopiec chory na autyzm, będzie mógł być rehabilitowany.

Oto adres strony Grzesia:

http://www.grzesiek.prof4.pl/

Jeśli możecie, umieśćcie na swoich blogach informację o Grzesiu, może ktoś może podarować jego Mamie coś ze swoich własnoręcznie wykonanych przedmiotów? Przedmioty te trafią na aukcje charytatywne. Poniżej są linki do już trwających aukcji charytatywnych dla Grzesia:

http://www.allegro.pl/show_item.php?item=753598568#gallery - sprzedaż wełny do filcowania

http://www.allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=1723800 - pozostałe aukcje

Dołączam jeszcze kilka zdań napisanych przez Mamę Grzesia...

Mężatka, mama dwójki fantastycznych dzieciaków, szczęśliwa posiadaczka kota Tośki oraz tabliczki czekolady ukrytej w kuchennej w szafce (na smuteczki :). To ja - Agnieszka. Bez słów nie istnieję. Kocham mówić, rozmawiać, opowiadać... Wciąż brakuje mi czasu na to, co lubię, ale rzucam każdą "ważną" pracę dla spotkania z przyjaciółmi. Zapraszam Was do odwiedzenia strony poświęconej radości bycia mamą cudnego chłopca, naszego syna Grzesia chorującego na autyzm. www.grzesiek.prof4.pl Jeżeli możecie wesprzeć nas w gromadzeniu finansów na jego rehabilitację proszę o kontakt. Czy słowo "dziękuję" i uśmiech Grzesia ma wartość? Pozdrawiam serdecznie.

...i wszystkim, które zechcą przyłączyć się do tej akcji bardzo dziękuję :)

Kontakt z mamą Grzesia Agnieszkacm@wp.pl

Ja podarowałam od siebie poszewkę pikowaną. Mama Grzesia wystawi ją na aukcję, a ja mam nadzieję, że ktoś ją kupi :)



poniedziałek, 28 września 2009

Znów znalezisko z giełdy rupieci

Dziewczyny!

Od dawna nie mogłam się napatrzeć na piękne kuchnie dziecięce, jakie oglądałam przeważnie na skandynawskich blogach. To było moje niespełnione marzenie z dzieciństwa.
Poza tym mój synek jest fanem kanału kuchnia.tv, ogląda go z babcią. To ich mały rytuał. Zawsze też garnie się do pomocy w kuchni, uwielbia mieszać, dodawać, upaćkać się, jak każde dziecko. A w przedszkolu, w jego sali jest właśnie taka kuchnia i z tego co wiem, Tomi non stop ją okupuje :)

Jak wielka była więc moja radość, gdy zaciągnąwszy wczoraj chłopa na giełdę rupieci z demobilu dostrzegłam JĄ pomiędzy stertami starego sprzętu audio, a koszami z zastawą stołową!
Trzeba naprawić drzwiczki od piekarnika, wstawić zlew i kran. Na dodatek, w wyposażeniu były śliczne emaliowane garnki, talerze, nieco drobnego sprzętu kuchennego.

Jeszcze przed porodem ściany w pokoju dzieci zmienią kolor na szaroniebieski, a kuchenkę pomaluję na biało, razem z resztą mebli w tym pomieszczeniu. Póki co jest tylko wyszorowana.
Tomi jest zachwycony i ja też :) Wykombinowałam już, że zlew zrobię z metalowej miski (pasuje w sam raz w otwór), a i stara bateria umywalkowa z łazienki będzie się nadawać.
Już nie mogę się doczekać, aż skończymy ten pokoik!


Dawno nie zamieściłam tak chaotycznej wypowiedzi, ale jestem podekscytowana jak mała dziewczynka! Tak bardzo się cieszę z tego zakupu, zwłaszcza, że zestaw kosztował.... 25 zł. Panowie sprzedali nam go z szerokimi uśmiechami, powiedziałabym z pocałowaniem ręki.
Oby więcej takich znalezisk!
Pozdrawiam Was serdecznie!

wtorek, 22 września 2009

Lampka

Cóż, daleko jej do tych podziwianych przeze mnie na francuskich blogach, ale cieszy me oko, bo samoróbka. A ja lubię samoróbki :)
Myślę jeszcze nad zmianą lamówki, muszę poszukać czegoś odpowiedniego. Póki co jest bawełniana koronka.
Lampka jeszcze nie działa, żarówka is death, ale mój zapobiegawczy mąż temu zaradzi. Przy okazji, chciałam złożyć najlepsze życzenia imieninowe moim Tomkom :D


niedziela, 20 września 2009

Z serii "Co kombinuje Martusia?"

Postanowiłam zadziałać, zająć czymś ręce i myśli. Przy okazji nabyłam baaardzo okazyjnie lampkę. Zauroczona produkcjami niezwykłych kobiet z francuskich blogów postanowiłam i ja zadziałać. Lampa miała całkowicie zdewastowany abażur i musiałam go wyrzucić. Na szczęście jego szkielet był w porządku.


Poszłam w szarości. Wycięłam z cienkiego lnu odpowiednie kawałki, podkleiłam je flizeliną. Postanowiłam wyhaftować monogram i postawiłam na pierwszą literę naszego nazwiska.


Dwie godzinki później był gotowy.


Teraz tylko zmontować abażurek. Oczywiście pochwalę się efektem końcowym.
Aktualnie mam dużo, dużo przeróżnych, rozpoczętych projektów, bo zabrałam się za szycie poszewek na sprzedaż, wiele innych pomysłów w planach. Kiedy ja się z tym wszystkim uporam?

XXL


Powracam z katalogiem Ikea XL :)
Wow! Różnica w oglądaniu zwykłego i wielkoformatowego wydania jest ogromna! Zwróciłam większą uwagę na szczegóły, a poza tym taki katalog to większa przyjemność :)
Zacznę od tego, że zachorowałam na kilka gadżetów. Kilka z nich już znałam, ale są też nowości. Także, jeśli ktoś nie wie jeszcze co mi kupić na gwiazdkę, podrzucam kilka podpowiedzi ;P
(Mam nadzieję, że mój mąż to przeczyta....)

Podoba mi się czerwona, świąteczna, serduszkowa forma do ciasta, a także trzy poziomowa patera na słodkości (choruję na coś takiego od dawna....)


Dywan. Wspominany już przez Kopciuszka, ale ja też o takim marzę. Jest piękny!


Urzekła mnie kolorystyka przedmiotów z tej strony. Bladoróżowe poduchy, maskotki, wazonik. Podoba mi się wszystko!


Na koniec. Czy ja kiedykolwiek będę miała taki porządek na półkach?! Śmiem wątpić. Zawsze wkrada się bałagan, chaos, a ja gapię się na podobne zdjęcia i wkurzam niepotrzebnie :) Po prostu jestem bałaganiarą, mimo szczerych chęci.

czwartek, 10 września 2009

Komunikat

Dziś odbyło się ostatnie pożegnanie pewnej bardzo ważnej nie tylko mojemu sercu Osoby. Odeszła nagle i trudno nam się z tym pogodzić. W związku z tym raczej nie będę w stanie przez pewien czas zachwycać się blogowymi ślicznościami, ani zaprzątać głowy pierdołami w stylu koloru ścian w mojej łazience. Lada chwila pojawi się post poświęcony katalogowi Ikea, ponieważ się zobowiązałam.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Marta