Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zosia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zosia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 grudnia 2014

O kalendarzu adwentowym i choinkach

    Powoli robi się u nas świątecznie, u Was też? Wczoraj wieczorem w przypływie nagłych chęci skleiłam kilka choineczek. Bazę wykonałam z kartonu, obkleiłam mchem i porozstawiałam w kilku miejscach w domu. Dają ciepły klimat.



    A dziś, kiedy dzieci były w szkole poskładałam do kupy kalendarz adwentowy. Tyle pięknych widziałam na Waszych blogach, na pintereście.... Nasz zrobiłam tanim kosztem, czyli wykorzystując to, co miałam w domu - zwykłe, szare torebki, sznurki, wstążki i tekturę brokatową. Bazę stanowi kij przywieziony w zeszłym roku znad Bałtyku. A w środku paczuszek różności.... Są prezenty wspólne (książeczki, płyty, zadania świąteczne) i indywidualne, miłe oku dzieci pierdółki :) Najpiękniejszy był widok buziek naszych latorośli. Wróciły do domu jakieś piętnaście minut temu i od progu szeroko się uśmiechały, bo kalendarz wisi w przedpokoju. I o to chodziło. Mam nadzieję widzieć taką radość i podekscytowanie co dzień, aż do gwiazdki, bo o to przecież w okresie świątecznym chodzi :)





czwartek, 27 listopada 2014

Plakaty

       Jakiś czas temu w pokoju dzieci zadebiutowały cudne plakaty od LUPIO
Kupiłam je głównie z myślą o Zośce, bo z Tomka już duży chłopak, czytanie i liczenie ma w małym paluszku. Mogę się troszkę teraz wyżyć z uczeniem dziecka literek, bo młody nauczył się sam czytać i pisać, bez naszej pomocy. Miałam wtedy w planach narysowanie mu podobnego alfabetu z obrazkami, ale szczerze mówiąc nie było takiej potrzeby. Teraz jest, a Zosia na szczęście ma wielką chęć uczenia się. Plakaty są tak piękne i mają tak zabawne ilustracje, że i cieszą oko starszej latorośli (Tomek uwielbia podrywacza ziemniaka z frytką u boku ;))






piątek, 12 września 2014

Znów zakochałam się w bieli....

       Tomaszek był w pilnej potrzebie większego biurka i dużej ilości miejsca do przechowywania szkolnych gadżetów. Postawiliśmy na najprostszą opcję z IKEA - zwykłe biurko i ruchomą komódkę.
       Teraz kombinuję w dalszej części pokoju, bo nadszedł czas na zmiany ;) Ale! Żeby móc ruszyć dalej, musi dotrzeć przesyłka od LUPIO :D:D:D





wtorek, 15 października 2013

Miał być post o skarbonce....






      .... aż ni z gruszki ni z pietruszki znów dziecko chore. Tym razem Tomcio. Zaszliśmy dziś do szkoły i po dwóch minutach już wracaliśmy. Znów wysoka gorączka, zatem kurujemy się w domu. Zosia podtrzymuje brata na duchu ( czytaj: działa mu na nerwy). Na tapecie zabawa miasteczkiem Lego, które niedawno wspólnymi siłami zbudowaliśmy - jest nawet boisko (nie może go zabraknąć, jeśli w budowie brał udział mały fan piłki nożnej :))
      A wspomniana skarbonka urzekła mnie od pierwszego wejrzenia ze względu na podobieństwo do lalek Momiji i Kimmidoll. Zocha jest zachwycona i bawi się nią, jak prawdziwą lalką. W królestwie maluchów też maleńka zmiana - dodaliśmy półkę nad komodami, bo dobytek latorośli nie mieści się już w pokoju, wypełza z każdego zakamarasa, atakuje bose stopy.... jednym słowem "koszmar" :) Trzeba rozejrzeć się za większym metrażem. Zdecydowanie.

       I planned to write about new piggybank, but Tomi is ill again. We have gone to school today, and after two minutes came back. Again, high fever, so we play at home. Sophie keeps her brother in spirit (meaning: working on his nerves). We have so much fun with Lego town, which we have recently built together - there's even a playing field (can't miss it if you have a small football fan :))

       I loved said piggybank at first sight because of its similarity to the Momiji dolls and Kimmidoll.
Sophie is delighted and plays with it like a real doll. There is a little change in the kids room too - we've added a shelf above the chests because they have so many toys, books and other belongings, it's crawls out from each corner, attacking bare feet .... you know it :) We have to look for a larger home. Definitely.

              Przy okazji chciałabym polecić Mamom książkę Zbiór niby-bzdur wydawnictwa Jedność dla dzieci (NIE jest to wpis sponsorowany!) Trafiłam przypadkiem i nie mogłam przejść obojętnie obok książki pełnej ciekawostek wiedząc, że Tomek się w niej zakocha. Czyta już od czwartego roku życia, więc połknął ich wiele. Ta jest kolejna. Świetne źródło wiedzy! Dowiedziałam się już jaka jest różnica między tangerynkami, satsumami, klementynkami i pomarańczami, kto wygrał światowy konkurs najdłuższego wpatrywania się w oczy, jakie są Innuickie określenia śniegu, co człowiek pozostawił na Marsie, jak bezkarnie komuś przygadać, a nawet jak rozerwać na pół książkę telefoniczną. Cóż.... człowiek uczy się przez całe życie ;)








       Przy okazji zajrzyjcie do Funity, gdzie oprócz mnóstwa fantastycznych postów, znajdziecie i ten o Martach, o TUTAJ. Bo Funita też Marta i o blogujących Martach postanowiła napisać. Znalazłam się tam i ja, za co jeszcze raz bardzo dziękuję i pękam z dumy, że mogłam znaleźć się w tak zacnym gronie!


Tekst mi się straszliwie "rozjechał", nie mogę tego naprawić... grrrr :/

poniedziałek, 15 lipca 2013

Z wizytą w ojczyźnie Hamleta i klocków Lego

      Odwiedzenie Danii mieliśmy w planach od dawna. Mój osobisty małżonek spędził w niej kilka pięknych lat i gdybyśmy się nie poznali, zamieszkałby tam na stałe. Los chciał, że spotkaliśmy się ponad jedenaście lat temu, gdy na krótko wrócił do kraju i tak już zostało :)
      Postanowiliśmy więc wyskoczyć tam na kilka dni, przy okazji zabierając maluchy do Legolandu. Po kolei.... Odwiedziliśmy urocze miasteczko Vejle, które wciąż przewijało się w opowieściach Tomasza. Piękne zakątki, niezwykle mili ludzie, i TAKIE sklepy z pierdółkami do domu. Cierpiałam męki sprawdzając metki z cenami, bo cóż.... Dania do tanich państw nie należy. Symboliczne pamiątki jednak przywiozłam, o tym w kolejnym poście.


We had planned visiting Denmark for a long time. My personal hubby spent there a few good years and if we do not meet, he would stay there permanently. But we met more than eleven years ago when he briefly returned to the country, and it stayed that way :)
       So we decided to pop in there for a few days, and take the little ones to Legoland. But first things first.... We visited the charming town of Vejle, which still returned in Thomas's stories about his Dennmark years. Beautiful places, very nice people, and oh boy, what a shops with home design! Checking labels with prices was pure torture because well .... Denmark isn't  a low-cost country. However, I have some symbolic souvenirs, I'll show them in the next post.









      Na zwiedzenie wszystkiego w Legolandzie (Billund) brakuje całego dnia! Szkoda, że nie mamy zdjęć z przejażdżek rollercoasterami, karuzelami, kolejkami, szalonymi wodnymi karuzelami, gdzie ciskają Cię w wodę, zrzucają w nią z wysokości..... bo sądzę że aparat by tego wszystkiego nie przeżył :) Więc by Was dłużej nie zanudzać, garść pamiątkowych zdjęć.


To explore everything in Legoland (Billund) all day isn't enough! Unfortunate we don't have pictures of rollercoasters rides, carousels, queues, crazy water rides where you're dropping into wather from a height..... I think that the camera wouldn't have survived it :) So I would not bore you any longer. There'ssome of our photos.









poniedziałek, 10 czerwca 2013

Krzesła w nowej odsłonie

       Monotematycznie wciąż krzesła i krzesła.... ale skończyliśmy, więc wrzucam zdjęcia, by Wam pokazać jak wyszły.
       Czyściłam je ręcznie papierem i miałam zamiar rozłożyć sobie tę pracę na dwa dni. Jednak czując jak bardzo jest to męczące zajęcie, postanowiłam "pyknąć" je na raz. Kilka godzin i po sprawie. Następnego dnia nie mogłam wstać z łóżka, bo to że bolało mnie całe ramie i dłoń to pikuś, ale znów dopadł mnie mój kręgosłup - odcinek lędźwiowy, który bardzo lubi utrudniać mi życie. Cóż, już jest lepiej i widok krzeseł stojących wokół stołu w kuchni (który, nawiasem mówiąc, też jest do wymiany) cieszy oko i pozwala zapomnieć o bólu.
        Dwa z nich trzeba było skleić. Tu z pomocą przyszły pasy ściągające. Krzesła jedynie zawoskowaliśmy, bo bardzo podobał mi się kolor, jaki pokazał się po ich oczyszczeniu - jaśniejszy, chłodniejszy. Siedziska obiłam najprostszym płótnem lnianym.
       Wosku zostało nam DUŻO, zatem pożyczamy szlifierkę i zabieramy się za dwa biurka, stół kawowy (nie mylić ze stolikiem, bo jest ogromny) z dziennego i krzesło, które stoi przy jednym z biurek. Pracy będzie sporo, ale już nie mogę się jej doczekać. Może przy okazji zmienię gałki w biurku? Czuję po kościach, że tak :)







       Dzieci przyniosły mi dziś bukiet polnych kwiatków. Świetnie pasują do lnu!



english version

       Chairs and chairs and chairs .... but we ended up, so here are the photos!

        I cleaned all the chairs manually with the sanding paper, and I was going to lay out the work for the two days. But it was a very tiring job, so I decided to finish them at one time. A few hours and that's it. The next day I could not get out of bed because my whole arm
and my back hurts like hell. Well, It's better now. Chairs standing around the table in the kitchen (which we have replace too) pleases the eye and lets you forget about the pain.

         Two of them had to be glued. We put on them a coat of wax because we loved the color that showed up after sanding - lighter, cooler. I also upholstered the sits with simplest linen cloth.

        We have PLENTY of wax left, so we borrow the grinder for our next project - two desks, coffee table and chair from the living room. There will be a lot of work, but it can't wait.

czwartek, 8 listopada 2012

Pudełkowe szaleństwo!

    Zawsze jestem podekscytowana, kiedy otwieram skrzynkę mailową. Nigdy nie wiem co tam na mnie czeka. Uwielbiam dni, gdy dostaję miłe maile od jeszcze milszych czytelników, lub propozycje współpracy.
    Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną firma ROOM Copenhagen z prośbą o wypróbowanie znanych Wam zapewne pojemników na klocki LEGO. Moje dzieciaki je uwielbiają! Zosia bawi się jeszcze DUPLO, ale coraz bardziej tracą w jej oczach, gdy widzi "dorosłe" klocki brata. Wiadomo, wszystko co ma, lub robi starszy brat jest fajniejsze!
    Pudła są naprawdę świetne! Nie dość, że pojemne, dekoracyjne, to na dodatek nimi też można się bawić.



  
   Zadziwiające, jak wielka wyobraźnia mieści się w tak małych główkach! Pojemnik-głowa ludzika może służyć za czapkę, nawet dla dwojga, jeśli się go rozłoży :) Można też udawać ludzika. No i oczywiście konkurs, komu dłużej utrzyma się na czuprynie bez trzymanki :)
Zocha odkryła, że po odpowiednim złożeniu, klocki mogą stać się krzesełkiem.
   Mnóstwo zabawy! Polecam wszystkim, bo wiem z doświadczenia, jak wielką frajdę sprawią dzieciom.



     english version

     I'm always excited when I open the mailbox. I never know what's waiting for me. I love days when I get a nice mail from even nicer readers, or offer of collaboration.
     Some time ago ROOM Copenhagen has asked to try out LEGO storage (
you probably are familiar with it). My kids love it! Sophie plays with DUPLO yet, but her brothers' "adult" blocks are cooler for her. We know that - everything the older brother do or have is more fun!
     Boxes are really great! Not only capacious, or decorative, but kids can play with them.

     It's amazing how big imagination have enough room in so small heads! Storage-head can be used as a hat, even for two, if you spread it :) You can also pretend to be a LEGO guy when you put it on  your head. And of course the competition, who will longer hold it on head with no hands :) Sophie discovered that the blocks can become chair.
    Lots of fun! I recommend this storage to all, because I know from experience how much fun the children have with it.

środa, 12 września 2012

Bałagan i tajemnicze obrazki, czyli o zmianach w pokoju najmłodszych


  Ostatnimi czasy zrobiłam wymianę z cudowną Kasią Hawryluk. W zamian za dwie lale dostaliśmy dwa przewspaniałe, spersonalizowane i dodam, że całkowicie owiane tajemnicą obrazki!! Jesteśmy nimi zachwyceni! Kasia wiedząc co lubią nasze dzieciaki przedstawiła je jako piratkę i podróżnika! Drugi był dla nas całkowitą niespodzianką! Aż pisnęłam widząc, że my też się na nim znaleźliśmy. Z całym zestawem akcesoriów :) Najlepszą zabawą było doszukiwanie się coraz nowych, poukrywanych gdzieś szczegółów :) Kasiu! Raz jeszcze dziękujemy!!

  Obrazki zawisły w sąsiedztwie mapy Krakowa, którą przywieźliśmy Tomaszkowi.
  Uszyłam też nieco nowych poduszek, troszkę przeorganizowałam, ale dopiero na zdjęciach widzę, że ten pokój to i tak, mimo mych szczerych wysiłków, niezła graciarnia :) Latam z pudłami w tę i z powrotem i tak rzeczy wyłażą ze wszystkich kątów :)
  Wrzucam kilka panoramicznych zdjęć z "wędrującymi" pudłami.

Przy okazji muszę się pochwalić, że dostałam wyróżnienie od Gałganka. Bardzo mi miło! Dziękuję!!

Pozdrawiam już jesiennie (niestety)!