poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Kinkieciki

Remont w mojej łazience powolutku się rozkręca. Mąż zmajstrował już zabudowę pralki i pieca dwufuncyjnego, by wyżej wymienione sprzęty, ani detergenty nie straszyły w przyszłości. Póki co, mam w domu sajgon. I to dosłownie.
Poza remontem łazienki przymierzamy się do malowania całego mieszkania, więc gdzie trzeba było, dziury w ścianach są pozaklejane i pozacierane. Ściany mam więc... mhmmm... łaciate i choćbym nie wiem jak sprzątała i tak nie wygląda to przyzwoicie. Cóż, najważniejsze, że coś się ruszyło. Czeka nas także malowanie mebli w pokoju dzieciaków (uwielbiam tę liczbę mnogą...). Nie mogę doczekać się mieszkania po przemianie (i po sprzątaniu...)

Wczoraj natomiast wyruszyliśmy na giełdę staroci, celem nabycia kinkietów do łazienki. I chyba po raz pierwszy w życiu udało mi się kupić to, co zamierzałam. Znam zasady negocjowania cen, ale jak je zobaczyłam, to niemal zaczęłam piszczeć. Starałam się powstrzymać, ale facet chyba mnie przejrzał. Tak, czy inaczej mój genialny mąż i tak stargował z ceny wyjściowej. Co o nich myślicie? Dodam tylko, że płytki mają być białe, ściany szare, lustro mam w złotej, rzeźbionej ramie. A po obu jego stronach kinkiety.
(Wybaczcie za jakość zdjęć i kadrowanie, ale są ciężkie i nie mogłam sobie sama poradzić)


A tak poza tym mój synek jutro idzie pierwszy raz do przedszkola i mam pietra!
Trzymajcie kciuki za Groszka ;)
Pozdrawiam Was!

piątek, 28 sierpnia 2009

Tartine et chocolat

Witajcie!
Wczoraj miałam okropny dzień, aż do wieczora. Miałam paskudne bóle i wystraszona udałam się do lekarza. Okazało się na szczęście, że to nic strasznego, a ucisk na nerwy, oraz te nieszczęsne wiązadła macicy (khem...) bo wszystko jest w najlepszym porządku. Przy okazji potwierdziło się, że będzie Zosieńka! Teraz ze spokojnym sumieniem mogę uderzyć w sklepie w odpowiednie wieszaki :)
Przy okazji chcę Wam pokazać, na jakie cuda trafiłam na francuskiej stronie Tartine et Chocolat. Odkrycie utrzymało mnie w przekonaniu, że kto jak kto, ale Francuzi na ciuchach znają się najlepiej. Zakochałam się! I będę szyć :) Jeśli któraś z Was ma w zanadrzu jakieś strony z super ciuszkami, proszę o namiary. Zamierzam się naoglądać, by wiedzieć co szyć :)

wtorek, 25 sierpnia 2009

Niespodzianki i pewien rekonwalescent :)

Wróciłam wczoraj do domu w niezbyt przyjemnym nastroju. A w skrzynce niespodzianki i to dwie! Nie dalej, jak właśnie wczoraj pisałam u Ushii o serdeczności ludzi i jakby na potwierdzenie przyszły do mnie dwie, zupełnie niespodziewane paczki od dwóch niesamowitych kobiet, które chciałabym wyściskać za te wszystkie dobre słowa, które były w listach.
Jaszka i Nowalinka sprezentowały mi tak cudowne rzeczy, że banan automatycznie powrócił na mą twarz.

Jaszmurka kopnięta "nie mogła się powstrzymać" i kupiła dla mojej domniemanej córki sukienkę! Poza tym stałam się posiadaczką garści przesłodkich i przeróżowych gadżetów potrzebnych do wyprodukowania zosienkowego albumu :) Jaszmurko! Myślisz o wszystkim! Kocham Cię za to jeszcze bardziej, ale i tak będzie Zosia (chyba, że Szymon) nie przekupisz mnie! :P Haha, śmiałam się oczywiście w głos czytając list od niej, bo kto jeszcze nie wie, jaka to zakręcona i zabawna kobieta, polecam odwiedzić Jej blog.

Natomiast Nowalinka sprezentowała mi zakładkę do książki, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia, gdy pokazała ją na swoim blogu. Nowalinko! Jest absolutnie przepiękna i doskonała! Dziękuję! Ale to nie wszytko. Mojemu Tomaszkowi również dostała się zakładka i to z jego ukochanym Kubusiem Puchatkiem! Nowalinka nie wiedziała, że sprawia mojemu synkowi dodatkową przyjemność. Kubuś podlewa kwiatki na jednym z obrazków, a to jedno z ulubionych zajęć Tomiego. Młody siada co chwila z zakładką i analizuje ją centymetr po centymetrze :)


Dziewczyny! Prezenty są śliczne, kolorowe, optymistyczne i absolutnie trafione!
Dziękuję! Nie wiem, jak się odwdzięczę! Coś wymyślę :D

A tutaj przedstawiam Państwu konika po operacji plastycznej i przeszczepie owłosienia. Jak się udał? Dodam tylko, że Tomaszek ujeżdża go przez większość czasu, a gdy wstał wczoraj rano i zobaczył go gotowego do zabawy, stwierdził "Mamusiu, jest jak nowy!"
Uszy z szarego filcu, grzywa i ogon z bawełnianego sznurka.


Na koniec wcisnę jeszcze informację o candy u Eight. Oto co można wygrać. Warto, prawda?

wtorek, 18 sierpnia 2009

Kwiatowe uchwyty i konikowe olśnienie

Moje gałeczki :) Przyjechały dziś rano w iście ekspresowym tempie! Są takie, jak sobie wymyśliłam, a nawet lepsze, bo nie całkiem białe, a w odcieniu złamanej bieli, bardzo vintage. Aniu! Dziękuję raz jeszcze za ekspresowe tempo i serdeczność!


W komentarzach do ostatniego posta dostałam od MonichenR link do zdjęcia konika. Identycznego, jak nasz. Tak właśnie będzie wyglądał po przeróbce.


Jutro wyruszam na poszukiwania odpowiedniego sznurka na bujną grzywę i ogon. Postanowiłam też skombinować uszy, bez nich wygląda dziwnie. Wiedziałam, że czegoś naszemu drewniakowi brakuje, a dopiero po zerknięciu na powyższe zdjęcie zorientowałam się, że chodzi o uszy :) Dostanie więc uszy.

niedziela, 16 sierpnia 2009

Konik

Wybraliśmy się dziś na giełdę staroci i wypatrzyłam dla moich dzieci (strasznie bawi mnie ta liczba mnoga :)) konika na biegunach. Za dosłownie kilka złotych. Cieszę się z tego zakupu jak dziecko.
Jest stary, brudny i zniszczony ale od jutra zabieram się za odnawianie. Jak to stwierdził mój trzylatek "Konik będzie jak nowy".
Zamierzam pomalować go na biało, a w miejsce wysłużonej włóczkowej grzywy i ogona wstawić pióropusze ze wstążek. No chyba, że wpadnę na jakiś inny pomysł. A może wy jakiś macie?


Chciałabym także podziękować wszystkim serdecznym osobom, które zgłosiły chęć pośredniczenia w zakupie gałek. Jestem ogromie wdzięczna, udało mi się umówić z Anią z decomanii. Wszystko mamy obgadane :)

piątek, 14 sierpnia 2009

Zgadnijcie co??


Będziemy mieli małą Zosię :DDDDD

czwartek, 13 sierpnia 2009

Miseczki, candy i ogromna prośba!

Wpadłam ostatnio przejazdem do znajomej graciarni i wydobyłam spod sterty klamotów miseczki. Są maleńkie, właśnie takie, w jakich w restauracjach podają sosy do dań. Jest ich sześć, a urzekł mnie motyw kwiatowy (przypomina kielich tulipana) Poza tym są białe, a ja zbieram białe kuchenne skorupy. Niby nic wielkiego, a cieszy me oko.



Druga sprawa. Nulka ogłasza candy, a ja mam chrapkę na nagrodę. Wrzucam więc link i zdjęcie.


Oraz candy u Mirabeel


A teraz ostatnia sprawa, dla mnie niezwykle paląca! Otóż jak zwykle ponakręcałyśmy się z moją Anią przeróżniastymi ślicznościami dla dzieci i innymi cudami ze strony Zara Home. Od dawna chorowałam na przepiękne ceramiczne gałki do szaf. Przede mną remont łazienki (jupi!) wszystko obmyślone i wymierzone, jedyną niewiadomą są właśnie gałki do szafy łazienkowej. Marzę o takich (potrzebne 2 sztuki)
Piękna prawda? U Ani są dostępne, o proszę Zara Spain. Jednak nie bardzo jak możemy rozwiązać kwestię ich zakupu i przesyłki.
I tu ogromna prośba do mieszkanek Poznania i okolic!
Czy któraś z Was, drogie Panie wybiera się w najbliższym czasie do Starego Browaru, gdzie podobno otwarto Zara Home? Czy mogłaby któraś z Was sprawdzić, czy takie, bądz inne gałki ceramiczne są w tymże sklepie dostępne? I w końcu czy mogłaby mi zakupić i przesłać, jeśli wynik rekonesansu będzie pozytywny? Ja bym pieniążki przelała na konto, także za przesyłkę. Czy mogę na którąś z Was liczyć??

Pozdrawiam!

P.S.

Ach tak, w Wylęgarni i Decobazaarze nowa dostawa moich "wypieków". Zapraszam!

wtorek, 11 sierpnia 2009

Słoikowo

Obiecałam przepisy na weki, będą więc przepisy. Szczerze mówiąc moja spiżarnia pęka w szwach i nie mam już miejsca na nic, ale jak znam życie czeka mnie jeszcze gotowanie powideł śliwkowych, jagody, grzybki i może jeszcze coś wymyślę...
Wcześniej tego roku robiłam już kompot z truskawek, dżemy owocowe oraz moje kochane ogóry kiszone, a teraz przyszła pora na coś konkretniejszego. Uzbrojona w przepisy zaatakowałam kuchnię i oto efekt. W sumie powstało pewnie niewiele, w porównaniu ze spiżarniami niektórych gospodyń, jednak nasza rodzina jest mała, a mój mąż nie przepada za niektórymi dodatkami do dań. Zrobiłam zatem po kilka słoików.

I tak od prawej mamy ogórki w musztardzie. Podobno pycha, robiłam pierwszy raz, okaże się. Dalej buraczki, surówka z warzyw i marynowana papryka. Te przepisy mam sprawdzone i bardzo je lubię.


Buraczki

6 kg buraczków (ugotować i zetrzeć)
Zalewa
4 szklanki wody, 2-3 szklanki cukru, po 15 ziarenek ziela angielskiego, pieprzu, 15 liści laurowych, 10 goździków, 6 ząbków czosnku, 6 małych drobno pokrojonych cebul, 3 łyżki soli. Zalewę zagotować. Pod koniec dodać 1,5 szklanki octu.
Starte buraczki wymieszać z zalewą i odstawić na 10-12 godzin. Później przełożyć do słoiczków i pasteryzować przez 20 minut.


Surówka warzywna

Po 0,5 kg marchwi, jabłek, białej kapusty, czerwonej papryki, cebuli i 250 g zielonych ogórków. Wszystko poszatkować, bądź zetrzeć.
Warzywa zalać 0,5 szklanki octu, wsypać 2 łyżki soli, 2,5 łyżki cukru. Wymieszać. Odstawić na 4 godziny.
Napełnić surówką słoiki. Do każdego z nich włożyć po 2 ziarenka pieprzu i ziela angielskiego, a także łyżkę oliwy. Pasteryzować 30 minut.


Marynowana papryka

Zagotować: 1 szklankę octu, 5 szklanek wody, 1 łyżeczkę soli, 0,5 szklanki cukru. W każdym słoiku umieścić pokrojoną paprykę, a także po 2 ziarna ziela angielskiego i pieprzu, oraz gorczycę i po ząbku czosnku.
Pasteryzować 5 minut.

Właśnie pochłonęłam na obiad buraczki (na spółę z synem). Pyszota. Polecam :) Przepis mam od teściowej.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Przekrojowo

Oj, dużo się działo u mnie, a także obok mnie przez te dwa miesiące :)
Mój synek skończył trzy latka i z tej okazji dmuchał świeczki na torcie (pięć razy :D). Jestem z niego bardzo dumna! Jest mądrym chłopcem, moją iskierką, a od września idzie do przedszkola. Dołączy do grona maluszków i nieco się boję o niego. Jest nieśmiały i nie wiem jak sobie poradzi. Pewnie będę jedną z tych nadwrażliwych matek wiszących na płocie przedszkola. Ech... dzieci rosną, a my się starzejemy, hehe. No cóż, niestety ta smutna prawda dotarła do mnie, gdy byłam akurat na plaży. Nie będę się zagłębiać w szczegóły, ani raczyć Was moimi roznegliżowanymi fotkami, bo bardzo nie chcemy, żebyście oślepły, prawda? :D
Zdjęcie autorstwa mojego męża, a na horyzoncie nawałnica, która przetoczyła się pod koniec lipca, bodajże w czwartek przez Polskę (ta, która wyrządziła tyle szkód w Legnicy). Byliśmy akurat na molo w Międzyzdrojach, gdy ja, nadworna panikara i katastrofistka rodziny dostrzegłam czerń na horyzoncie. Wyprorokowałam ulewę i burzę i nakazałam odwrót. Zdążyliśmy dojść do auta, gdy lunęło. Wycieraczki nie nadążały. Coś strasznego...
Tak czy siak, wypad nad morze się udał, Tomaszek zadowolony, my również. Później były imprezy imieninowo-urodzinowe i niespodzianka...



... czyli totalnie niespodziewankowa przesyłka od Juunki!!! Jak ja się ucieszyłam! Pomyślałam, rety, myślałam, że wszyscy o mnie zapomnieli, a tu w liście od wżej wymienionej czytam, że właśnie nie. Serce mi urosło, wzruszyłam się niesamowicie i podniosło mnie to bardzo na duchu. Juunka! Dziękuję Ci kochana! Dostałam kopa do działania :) A piękny magnez lodówkowy przypomina mi o miłych osobach, które potrafią rozjaśnić nudę i wrzucić lenia w kąt jednym listem i pięknym upominkiem. Dziękuję raz jeszcze!


Co tam jeszcze się wydarzyło... ach tak! Mąż pojechał na koncert U2. Miałam być tam i ja, ale ze względu na ciążę wolałam nie ryzykować przepychania się w tłumie podczas wchodzenia i wychodzenia ze stadionu, a poza tym koncert spędziłabym w kilometrowej kolejce do toi-toi (jak zawsze w ciąży...). Jest mi żal, bo wiem, jak tam było. To wydarzenie zapadło w pamięć nie tylko fanom zespołu, wszyscy się świetnie bawili, mąż ma gęsią skórkę gdy ogląda filmiki z koncertu a ja... cóż... jak na prawdziwą kurę domową przystało czekając na mojego małża zabrałam się za robienie przetworów na zimę. Tak dla zabicia czasu. Na pierwszy ogień poszły ogóry w musztardzie, papryka marynowana i surówki obiadowe. W tej chwili gotują się buraczki, zaraz zabieram się za tarcie (bleee).
Kończę.
Tak naprawdę to nie jestem pewna, czy ktokolwiek przebrnie przez mega notkę :)
Ach, najważniejsze! Ziarenko w brzuszku rośnie, w czwartek kolejna wizyta, podzielę się z Wami nowinami :)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie!