... jednak nie bolesny. To raczej delikatne przejście z jednego stanu świadomości do drugiego. Takie, gdy człowiek uświadamia sobie, że prócz obiektu fascynacji istnieje inny świat, bardziej realny. Przejście do porządku dziennego nad czymś, co pochłania bez reszty.
Ocknęłam się wczoraj.
Trudno opisać, jakie "szkody" saga Stephanie Meyer wyrządziła mojej mózgownicy. Nie wiem, czy są to obszary nie do odbudowania, czy raczej to stan tymczasowy i wkrótce wszystko powróci do normy (o ile można mówić o jakiejkolwiek normie w moim przypadku :))
Zakochałam się bez pamięci i choć wcześniej w moim życiu, jak i w życiu każdej innej istoty, zdarzały się przypadki fascynacji jakąś książką, nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nic podobnego. W ciągu trzech dni i nocy przeczytałam cztery tomy sagi... Działa na mnie jak narkotyk, ale powoli potrafię sobie odmawiać kolejnych dawek.
Na początku nie mogłam doczekać się tego, co będzie dalej. Uparcie parłam poprzez kolejne rozdziały, nie zważając na to, która godzina wybiła na zegarze. Oczywiście zajmowałam się dzieckiem, były to raczej czynności mechaniczne. Siedzieliśmy razem na kanapie, każde z nas ze swoją książką, wymienialiśmy się uwagami, śmialiśmy się... To było tak (i nadal jest), jakbym rozpadła się na dwie części. Jedna żyje w świecie realnym, druga w tym wymyślonym. Nie wiem,czy komukolwiek życzyć takiego uzależnienia od jakiejkolwiek książki. Z jednej strony uczucie wyniszczające, z drugiej... któż nie chce przeżyć miłości wyzwalającej drzemiące uczucia? Poprawiającej całkowicie nastrój? Ech...
To romans w najczystszej postaci, podejmujący motywy klasyki światowej literatury. Pojawiają się zatem problematyka i niektóre schematy dzieł Austen, "Wichrowe wzgórza", dzieła Szekspira... Przypuszczam, że mężczyźni nie mają po co sięgać po sagę. Jest całkowicie i absolutnie kobieca (chociaż, czytałam i ciekawą recenzję pisaną przez mężczyznę :))
Spełnia pragnienia nastolatek, także tych ukrytych w ciele dorosłych kobiet. Odkrywa i porusza zapomniane, bądź ukryte dotąd pokłady uczuć i marzeń.
Khem... Czytam już sagę po raz drugi :))) Nie mogę przestać. Tym razem zabrałam się do tego ostrożniej, dawkując ją sobie rozsądnie. Nie chcę, żeby dziecko na tym ucierpiało, a mąż popukał się palcem w czoło i powiedział " Miśka, przestań już, bo zaczynam się o ciebie niepokoić".
Żałuję jedynie tego, że nie mam wersji papierowej. Wszystkie cztery tomy przeczytałam w formie ebooka. Czwarty tom w polskiej wersji językowej pojawi się na naszym rynku dopiero w marcu. Podejrzewam, że umarłabym do tej pory z niecierpliwości. Nie mogłam się powstrzymać i sięgnęłam po ebooka. Tak już mam. Gdy coś mnie zafascynuje, pochłonie, oddaje się temu bez reszty.
Cała ja.
Mogę się założyć, że po przeczytaniu tego posta większość z Was pomyśli "Okej... to jakaś wariatka..." Kilkoro spośród Was może zastanowi się, czy nie powiadomić o moim stanie odpowiednich służb medycznych :) Zapewniam Was jednak, że mam się dobrze i to, co się ze mną dzieje, jest dla mnie fascynujące i w żadnym wypadku nie żałuję.
Przepraszam jednocześnie za to, że nie odwiedzałam Waszych blogów. Zaraz postaram się to nadrobić. Mam nadzieję,że mi wybaczycie.
Ach tak, przepraszam za przydługi post...
poniedziałek, 26 stycznia 2009
piątek, 23 stycznia 2009
And the winner is...
................................GULKA!
Gratuluję!
Poproszę o adres na maila :)))
Nieco ostatnio zaniedbałam wizyty blogowe, za co bardzo przepraszam. Tak się jednak wciągnęłam w czytanie pewnej książki, a raczej serii książek, że wiele innych rzeczy także zaniedbałam :/ Trwam w półśnie, żyję chwilowo w innym świecie, daleko od rzeczywistości :) Chyba nigdy nic podobnego mnie nie spotkało, żadna inna książka tak na mnie nie działała. A może to tylko chwilowe zauroczenie? Muszę wypróbować moją stałą metodę - zaaplikować sobie tak dużą dawkę czegoś, co mnie opętało, by w końcu poczuć przesyt i zostać uleczoną. Wtedy pozostaje tylko zdrowa sympatia, czasem uwielbienie, jednak nie chorobliwe i nie tak wciągające. Tak miałam między innymi z polyvore. Dam znać, jak mi poszło :)
Gratuluję!
Poproszę o adres na maila :)))
Nieco ostatnio zaniedbałam wizyty blogowe, za co bardzo przepraszam. Tak się jednak wciągnęłam w czytanie pewnej książki, a raczej serii książek, że wiele innych rzeczy także zaniedbałam :/ Trwam w półśnie, żyję chwilowo w innym świecie, daleko od rzeczywistości :) Chyba nigdy nic podobnego mnie nie spotkało, żadna inna książka tak na mnie nie działała. A może to tylko chwilowe zauroczenie? Muszę wypróbować moją stałą metodę - zaaplikować sobie tak dużą dawkę czegoś, co mnie opętało, by w końcu poczuć przesyt i zostać uleczoną. Wtedy pozostaje tylko zdrowa sympatia, czasem uwielbienie, jednak nie chorobliwe i nie tak wciągające. Tak miałam między innymi z polyvore. Dam znać, jak mi poszło :)
niedziela, 18 stycznia 2009
Ogłaszam moje pierwsze candy!
Nagrody? Nie tak smakowite i różnorodne jak u scraperek, ale może ktoś się skusi. To babeczka i pikowana poszewka. Oczywiście wszystko własnoręcznie wykonane :) (ok... tym razem przy szyciu poszewki posiłkowałam się nieco maminą maszyną, bo na moją patrzeć nie mogę).
Poszewka - tkanina w jasnym odcieniu szarości, pikowania białą nitką, napis wyhaftowany muliną w kolorze bakłażana. "Zamykanie" na zakładkę.
Babeczka - W całości uszyta z filcu, Kolor kremowy, srujdka z bitej śmietany i różyczka. Wyszywana w groszki różową muliną.
Dla lepszego oglądu zdjęcie także od zadka :)
Zasady proste, wszyscy je znają:
1. Chętni umieszczają komentarz pod tym postem z linkiem do swojego bloga.
2. Dajecie znać u siebie o moim candy.
Czas upływa w czwartek, 22 stycznia o godzinie 23.59 :)
Losowanie i ogłoszenie wyników 23 stycznia.
Serdecznie zapraszam :)
Mam tremkę.... hyhyhy.....
Zdobycze
Dawno nie było nic o moim mieszkanku. Wciąż zajmuję się szyciem i pochłania mnie to bez reszty. Wszędzie pełno ścinków, tkanin, filcu. Mam tego dość i zapowiadam generalne porządki :) Czuję, że nieco zaniedbałam tę cześć mojego życia, prawdę mówiąc ostatnio nie miałam czasu na zajmowanie się mieszkaniem, zmienianiem, przestawianiem, dekorowaniem. To się zmieni :)
W ramach zadośćuczynienia odwiedziłam wczoraj graciarnię, w której kupiłam kiedyś moją szafkę do łazienki. Pamiętacie ją? Wróciłam z torbą zdobyczy, za które w SUMIE zapłaciłam oszałamiającą kwotę 13 zł!!!!!!!
W skład pakietu zdobycznego wchodzą:
- wazon,
- ceramiczna osłonka na doniczkę w kolorze błękitu,
- dwa metalowe pudełka w kształcie serc,
- dwa szklane świeczniki, o których marzyłam,
- forma do tarty,
- mała, słodka forma do babki z dziurą, zamykaną jak tortownica, z wymiennym, prostym spodem.
Niesamowite :)
Wczoraj wybraliśmy się także do Poznania i przy okazji odwiedziliśmy Ikea. Nabyłam lampę podłogową do pokoju dziennego. Brakowało mi światełka do czytania, teraz je mam. Chciałam czegoś, co wtopi się w otoczenie i nie będzie konkurencją dla żyrandola. To on ma grać pierwsze skrzypce. Kupiłam więc prostą, czarną lampkę z plisowanym abażurkiem w kolorze jasnego beżu, przybrudzonej bieli, hmmm... trudno określić ten kolor. Jestem bardzo zadowolona :)
(to, co smętnie zwisa na oknie to girlanda z serc - pozostałość po świątecznych dekoracjach. Muszę ją zdjąć...)
Forma do tarty chwilowo pełni rolę tacy, na której stoją świeczniki. zapas świec przewiązałam ręcznie robioną koronką - skarbem po prababci.
Na koniec zajawka czegoś, co pokażę jutro. Pewnie i tak się domyślacie :)
W ramach zadośćuczynienia odwiedziłam wczoraj graciarnię, w której kupiłam kiedyś moją szafkę do łazienki. Pamiętacie ją? Wróciłam z torbą zdobyczy, za które w SUMIE zapłaciłam oszałamiającą kwotę 13 zł!!!!!!!
W skład pakietu zdobycznego wchodzą:
- wazon,
- ceramiczna osłonka na doniczkę w kolorze błękitu,
- dwa metalowe pudełka w kształcie serc,
- dwa szklane świeczniki, o których marzyłam,
- forma do tarty,
- mała, słodka forma do babki z dziurą, zamykaną jak tortownica, z wymiennym, prostym spodem.
Niesamowite :)
Wczoraj wybraliśmy się także do Poznania i przy okazji odwiedziliśmy Ikea. Nabyłam lampę podłogową do pokoju dziennego. Brakowało mi światełka do czytania, teraz je mam. Chciałam czegoś, co wtopi się w otoczenie i nie będzie konkurencją dla żyrandola. To on ma grać pierwsze skrzypce. Kupiłam więc prostą, czarną lampkę z plisowanym abażurkiem w kolorze jasnego beżu, przybrudzonej bieli, hmmm... trudno określić ten kolor. Jestem bardzo zadowolona :)
(to, co smętnie zwisa na oknie to girlanda z serc - pozostałość po świątecznych dekoracjach. Muszę ją zdjąć...)
Forma do tarty chwilowo pełni rolę tacy, na której stoją świeczniki. zapas świec przewiązałam ręcznie robioną koronką - skarbem po prababci.
Na koniec zajawka czegoś, co pokażę jutro. Pewnie i tak się domyślacie :)
środa, 14 stycznia 2009
Cukierki z zagramanicy
wtorek, 13 stycznia 2009
Nowy projekt i muzyczne zwierzenia
Znacie stary dowcip o Eciku pracującym na budowie? Kolega go odwiedza i widzi jak ten biega jak szalony w te i z powrotem pchając przed sobą pustą taczkę. Widząc zdziwienie kolegi Ecik mówi "Pieronie, tyle roboty, że nie ma czasu załadować" :) No więc czuję się ostatnio jak Ecik. Nie mam czasu na nic, tylko szyję i obmyślam różne projekty. Jednak znalazłam wczoraj czas na uszycie czegoś, co nie wchodziło w zakres obowiązków. Ot, tak dla przyjemności. Synkowi nowa zabawka bardzo się spodobała, więc mi ją zabrał :/ haha. Oto materiałowo-filcowy dzbanuszek.
Zostałam także wciągnięta jakiś czas temu do muzycznej zabawy przez Madlinkę i Kopciuszka. Zasady kopiuję od dziewczyn.
1. Zastanów się, w rytm jakiej piosenki poszedłbyś/poszłabyś na koniec świata, tam gdzie nogi poniosą, lub zabrał(a)byś na bezludną wyspę?
2. Umieść link do tej piosenki na blogu (np. za pomocą YouTube, Wrzuta, Google.video itp. etc.)
3. Napisz, jakie wspomnienia i skojarzenia wywołuje u Ciebie ten utwór.
4. Zaproś 2-5 osób, znajomych bloggerów do tej zabawy i powiadom ich w komentarzu, na ich blogu...
5. Miłego słuchania i wspominania...
6. Zabawę wymyśliła Ignezja.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wyłamała się z reguł gry :)
Jeśli chodzi o mnie, lubię różne typy muzyki, nie mam ulubionego. Uwielbiam wsłuchiwać się w nastrojową muzykę filmową, zwłaszcza utwory Lisy Gerrrard. Tutaj próbka mojego ulubionego.
Uwielbiam Evanescence. Nie ma takiego ich utworu, w który nie mogłabym się bez przerwy wsłuchiwać. Uwielbiam głos wokalistki i melodie, jakie tworzą. Kocham taki mroczny nastrój, co wiąże się także z moimi zainteresowaniami literackimi, ale to innym razem :) Evanescence i Lisa Gerrard świetnie wpisują się w taki typ literatury. Trudno mi podać ulubiony utwór Evanescence, więc podam jeden z ulubionych :)
Zabawa jednak dotyczy utworu, który poniósłby mnie na koniec świata. Taki opis kojarzy mi się z muzyką taneczną, rytmiczną. Jednym z moich ulubionych kawałków do tańca i sprzątania :) jest "Naughty girl" Beyonce.
Jeśli chodzi o utwór, z którym wiążą się moje wspomnienia, to takim na zawsze pozostanie "Zawsze tam, gdzie ty" Lady Pank. Ta piosenka towarzyszyła mnie i mojemu mężowi podczas naszego pierwszego tańca i zawsze będzie mi się z nim kojarzyć :*
Tyle zwierzeń na dziś. Tym, którzy dotrwali do końca gratuluję i serdecznie dziękuję :)
Do zabawy zapraszam Anię z Naszej kochanej ruderki i Li z B&W.
Zostałam także wciągnięta jakiś czas temu do muzycznej zabawy przez Madlinkę i Kopciuszka. Zasady kopiuję od dziewczyn.
1. Zastanów się, w rytm jakiej piosenki poszedłbyś/poszłabyś na koniec świata, tam gdzie nogi poniosą, lub zabrał(a)byś na bezludną wyspę?
2. Umieść link do tej piosenki na blogu (np. za pomocą YouTube, Wrzuta, Google.video itp. etc.)
3. Napisz, jakie wspomnienia i skojarzenia wywołuje u Ciebie ten utwór.
4. Zaproś 2-5 osób, znajomych bloggerów do tej zabawy i powiadom ich w komentarzu, na ich blogu...
5. Miłego słuchania i wspominania...
6. Zabawę wymyśliła Ignezja.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wyłamała się z reguł gry :)
Jeśli chodzi o mnie, lubię różne typy muzyki, nie mam ulubionego. Uwielbiam wsłuchiwać się w nastrojową muzykę filmową, zwłaszcza utwory Lisy Gerrrard. Tutaj próbka mojego ulubionego.
Uwielbiam Evanescence. Nie ma takiego ich utworu, w który nie mogłabym się bez przerwy wsłuchiwać. Uwielbiam głos wokalistki i melodie, jakie tworzą. Kocham taki mroczny nastrój, co wiąże się także z moimi zainteresowaniami literackimi, ale to innym razem :) Evanescence i Lisa Gerrard świetnie wpisują się w taki typ literatury. Trudno mi podać ulubiony utwór Evanescence, więc podam jeden z ulubionych :)
Zabawa jednak dotyczy utworu, który poniósłby mnie na koniec świata. Taki opis kojarzy mi się z muzyką taneczną, rytmiczną. Jednym z moich ulubionych kawałków do tańca i sprzątania :) jest "Naughty girl" Beyonce.
Jeśli chodzi o utwór, z którym wiążą się moje wspomnienia, to takim na zawsze pozostanie "Zawsze tam, gdzie ty" Lady Pank. Ta piosenka towarzyszyła mnie i mojemu mężowi podczas naszego pierwszego tańca i zawsze będzie mi się z nim kojarzyć :*
Tyle zwierzeń na dziś. Tym, którzy dotrwali do końca gratuluję i serdecznie dziękuję :)
Do zabawy zapraszam Anię z Naszej kochanej ruderki i Li z B&W.
poniedziałek, 12 stycznia 2009
Zdjęcie grupowe
Ale się naszyłam! Babeczki i inne słodkości polecą do kilku galerii internetowych, wkrótce napiszę więcej. A teraz zdjęcie z lotu ptaka :)
Bilans szycia? Zostały mi jedynie nędzne skrawki filcu (czekam na doręczyciela:)) mam dziurę w palcu (bo nie chciało mi się założyć naparstka), boli mnie kark od spędzenia dwóch dni w jednej pozycji :/ Mimo wszystko jestem zadowolona z efektu.
Przed wami babeczki, sorbety, desery lodowe, torty i ciasteczka. Wykorzystałam kilka nowych technik "wyciskania" kremu i bitej śmietany :), a także "wypieku" ciasteczek w kształcie serc. To świetna zabawa!
Smacznego :)
P.S.
Nie mam pojęcia, dlaczego zdjęcia wyszły takie jaskrawe! Na pulpicie mają normalne kolory :/
..............................................................................................................................
Uwaga!!!
Jaszmurka rozdaje niesamowite cukierasy!!!!!!!!!
Poza tym chciałam także zaprosić na candy u Mamajudo!
Zapraszam serdecznie!
Bilans szycia? Zostały mi jedynie nędzne skrawki filcu (czekam na doręczyciela:)) mam dziurę w palcu (bo nie chciało mi się założyć naparstka), boli mnie kark od spędzenia dwóch dni w jednej pozycji :/ Mimo wszystko jestem zadowolona z efektu.
Przed wami babeczki, sorbety, desery lodowe, torty i ciasteczka. Wykorzystałam kilka nowych technik "wyciskania" kremu i bitej śmietany :), a także "wypieku" ciasteczek w kształcie serc. To świetna zabawa!
Smacznego :)
P.S.
Nie mam pojęcia, dlaczego zdjęcia wyszły takie jaskrawe! Na pulpicie mają normalne kolory :/
..............................................................................................................................
Uwaga!!!
Jaszmurka rozdaje niesamowite cukierasy!!!!!!!!!
Poza tym chciałam także zaprosić na candy u Mamajudo!
Zapraszam serdecznie!
czwartek, 8 stycznia 2009
Nowości
Powstało kilka nowych "wypieków". Przedstawiam je Wam z wypiekami na twarzy, haha :)
Babeczka o smaku lodów wiśniowych z kleksem bitej śmietany i wisienką na czubku. Papilotka z filcu wytłaczanego w esy-floresy zdobytego dzięki uprzejmości Jaszmurencji :*
Moja pierwsza babeczka w stylu angielskim - ozdobiona niebieskim lukrem plastycznym i różą, okroszona kolorowymi groszkami :)
Na koniec prototyp - kawałeczek ciasta czekoladowego przekładanego i obłożonego bitą śmietaną. Na wierzchu polewa truskawkowa i truskaweczka do ozdoby.
Babeczka o smaku lodów wiśniowych z kleksem bitej śmietany i wisienką na czubku. Papilotka z filcu wytłaczanego w esy-floresy zdobytego dzięki uprzejmości Jaszmurencji :*
Moja pierwsza babeczka w stylu angielskim - ozdobiona niebieskim lukrem plastycznym i różą, okroszona kolorowymi groszkami :)
Na koniec prototyp - kawałeczek ciasta czekoladowego przekładanego i obłożonego bitą śmietaną. Na wierzchu polewa truskawkowa i truskaweczka do ozdoby.
środa, 7 stycznia 2009
Podaj dalej
Właśnie wygrałam u Anet jakiś smaczny kąsek, więc wrzucam zabawę dalej:
1. Musisz posiadać własnego bloga.
2. Pierwsze 3 osoby, które umieszczą pod tym wpisem komentarz, otrzymają ode mnie mały, ręcznie robiony upominek, który wyślę w ciągu 365 dni.
3. Ty organizujesz taką samą zabawę u siebie i dajesz szansę kolejnym 3 osobom na prezent - od Ciebie.
4. Każdy Blogowicz może 3 razy uczestniczyć w takiej zabawie.
Zwycięzców proszę o adres na maila. Nie obiecuję, że upominki będą zaraz, bo mam lekkie zamieszanie życiowe :/ ale na bank wyrobię się w przepisowym czasie, hyhy :D
1. Musisz posiadać własnego bloga.
2. Pierwsze 3 osoby, które umieszczą pod tym wpisem komentarz, otrzymają ode mnie mały, ręcznie robiony upominek, który wyślę w ciągu 365 dni.
3. Ty organizujesz taką samą zabawę u siebie i dajesz szansę kolejnym 3 osobom na prezent - od Ciebie.
4. Każdy Blogowicz może 3 razy uczestniczyć w takiej zabawie.
Zwycięzców proszę o adres na maila. Nie obiecuję, że upominki będą zaraz, bo mam lekkie zamieszanie życiowe :/ ale na bank wyrobię się w przepisowym czasie, hyhy :D
wtorek, 6 stycznia 2009
Handmade
Trzy wieczory zajęło mi uszycie tej poduchy. Wszystko szyłam ręcznie, dosłownie wszystko, bo nie mogę patrzeć na moją maszynę do szycia. Nie siadam do niej bez zapasowej paczki igieł, bo strasznie je łamie i wygina. Jak najszybciej muszę oddać ją do serwisu, bo zwariuje!
Tak, czy inaczej, powstała powyższa poduszka. Od dawna podobały mi się podobne na skandynawskich i amerykańskich blogach, nie mogłam niestety trafić na podobną w lumpeksie. Postanowiłam zatem sama coś wykombinować. Rzadko jestem zadowolona ze swoich prac, ale ta bardzo mnie cieszy :) W wielu miejscach ściegi koślawe, ale staram się nie zwracać na to uwagi. Po prostu udaję, że tego nie widzę, hehe.
Pod wierzchnią warstwą znajduję się pojedyncza warstwa ocieplacza/watoliny. Szyłam zwykłą białą nicią, haft wykonałam muliną oczywiście. Haft koślawy jak nie wiem co, wykonany na "okrętkę" (inaczej nie umiem) i gdzieniegdzie łańcuszkiem. Pikowanie wykonałam według własnego pomysłu, który rodził się w miarę szycia. Nie miałam planu.
Ach tak, wybaczcie - nie prałam jej jeszcze, bo spieszyło mi się do zrobienia zdjęć i gdzieniegdzie widoczne są ślady ołówka, którym sobie pomagałam.
Zaczęłam od narysowania inicjału na kartce, później naszkicowałam go sobie na tkaninie i igła poszła w ruch...
piątek, 2 stycznia 2009
Digi
Postanowiłam uszczęśliwić Was na siłę moją radosną twórczością :)
Siedzę, dłubię i oderwać się nie mogę od Polyvore. Nie tylko z resztą ja. Biedna Kamila z Zakamarka również i kilka innych osób z tego, co się orientuję. Jak to mój mąż powiedział "Coś ty tym biednym kobietom zrobiła?!" Ha ha, no cóż... przepraszam :)
Próbuję różnych sposobów, podpatrzyłam technikę patchworkową i bardzo ją polubiłam.
Siedzę, dłubię i oderwać się nie mogę od Polyvore. Nie tylko z resztą ja. Biedna Kamila z Zakamarka również i kilka innych osób z tego, co się orientuję. Jak to mój mąż powiedział "Coś ty tym biednym kobietom zrobiła?!" Ha ha, no cóż... przepraszam :)
Próbuję różnych sposobów, podpatrzyłam technikę patchworkową i bardzo ją polubiłam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)