sobota, 28 sierpnia 2010

Moje Momiji

Miało być o przedpokoju, ale musiałam się szybko czymś pochwalić :)

Nigdy nie myślałam, że w spodoba mi się coś z kręgu kultury japońskiej. Nigdy nie byłam fanką Dalekiego Wschodu. Jednak jakiś czas temu trafiłam w sieci na cudowne szpuleczki Kokeshi. Zakochałam się w nich z miejsca i cicho wzdychałam do komputera. Dziś wybrałam się do mojego ulubionego lumpeksu, w którym znalazłam już mnóstwo skarbów i na wejściu powitało mnie to cudeńko. Kupiłam ją bez zastanowienia, dosłownie za bezcen. Już w domu zaczęłam przeglądać internet i dowiedziałam się, że taki rodzaj laleczkę nazywa się Momiji. Ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że istnieje całe zagłębie laleczek Momiji :) i całkowicie oddałam im moje serce. Przeglądam sklep i zachwycam się każdą z kolei, marząc by ją mieć. Zajrzyjcie do sklepu!
Okazuje się, że każda z lalek ma swoją osobowość i historię. Są posłańcami przyjaźni i miłości. Każda kryje w sobie przesłanie. Tutaj możecie przeczytać o historii ich powstania. A tutaj znalazłam moją nową koleżankę :)



Mam chrapkę na kilka kolejnych i coś czuję, że się skuszę :) Mam już faworytkę. Wybór nie powinien chyba nikogo dziwić, prawda? :D Zobaczcie!

Postanowiłam, że każdy post będę streszczać w kilku słowach po angielsku, w związku ze zwiększającą się liczbą zagranicznych czytelników :) Skoro słyszę głosy, że ktoś nie rozumie ni w ząb, o czym piszę, wychodzę naprzeciw :)


I was supposed to show you my hallway, but I had something to show you first:)
I never thought that I'd like something of Japanese culture. I've never been a big fan of the Far East. However, some time ago I found a wonderful Kokeshi. I fell in love with them and sighed quietly to the computer. Today I went to my favorite second hand, which is a real mine treasures and I saw this little cute
. I bought it without thinking, literally for a penny. Back at home I started to browse the internet and found out that this kind of doll is named Momiji. To my surprise I discovered that there is a whole world of Momiji dolls:) and I gave them my full heart. I check out the store and my heart sink a little with every little momiji. Look to the store!
It turns out that each doll has its own personality and history. They are messengers of friendship and love. Each doll has hidden letter with kind worlds. Here you can read about the history of their creation. And here I found my new friend :)

I have a feeling, that I will have a few more :) I have the favorite already. The choice probably should not surprise anyone, right? : D See!

I decided that every post I will summarize in a few words in English, in conjunction with the increasing number of foreign readers:) If I hear voices that someone don't understand a word, I feel obliged to translate.

Pozdrawiam Was serdecznie!

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

My na okładce IKEA :D

Świetny pomysł miała w tym roku IKEA, naprawdę przedni. Nie dość, że mnóstwo frajdy przy domorosłej sesji fotograficznej, to na dodatek radość przy oglądaniu okładki katalogu bezcenna. Planuję nieskromnie ją sobie oprawić na przyszłość :) Dotarł dziś - katalog XXL z nami na okładce :)
EDIT!
Dopiero po komentarzach się zorientowałam, że dałam Wam niezły skrót myślowy. Oczywiście tylko ja mam egzemplarz katalogu z "moją" okładką. Taka akcja :) To, że ja o tym wiedziałam, nie znaczy, że każdy musiał wiedzieć. Przepraszam, jeśli kogoś wprowadziłam w błąd.

A co w środku?
Zachwyciło mnie kilka rzeczy. Piszczałam przy jednej :) Jak zwykle piękne aranżacje, coraz więcej z nich w moim guście. Dzięki IKEA zaczynają podobać mi się czarne meble, które w połączeniu z szarymi ścianami dają posmak tajemnicy. Chodzi za mną teraz pewien plan, ale boję się, że mąż zechce nade mną odprawiać egzorcyzmy, jeśli mu go wyłożę. Muszę to przemyśleć :) Poniżej zdjęcie. Oczywiście kocham takie wysokie, ozdobne futryny i listwy przypodłogowe. Tęsknie za nimi, przez wiele lat miałam takie w panieńskim mieszkaniu. Coś wspaniałego. Teraz mogę sobie na nie popatrzeć w katalogu. Zachwycam się jadalnią ukazaną w tle. Choć osobiście marzą mi się krzesła-starocie, najlepiej każde inne, to te przedstawione tutaj mnie urzekły.
Zastanawiam się też nad inną sprawą - dlaczego w IKEA nie można kupić tych ozdobnych, stojących literek? Już chyba drugi rok z rzędu oglądam je w katalogu, ślinię się i liczę, ze pojawią się w ofercie. Serio, mogłyby. Podejrzewam, że sprzedawałyby się dobrze.


MUSZĘ kupić te białe ramki na zdjęcia (w głębi).


Ostatnio macałam w sklepie te niebieskie poduszki. Baaaaardzo mi się podobają, ale cena niestety jak dla mnie zaporowa. No nie ma takiej siły, która zmusi mnie wydać 60 zł na poduszki. Wiem, sknera ze mnie 0_o sądzę jednak, że to za drogo, zwłaszcza na IKEA.


A jeśli chodzi o te białe zasłonki, to cena jest jak najbardziej przystępna - za komplet 99 zł. Zamierzam kupić, uprzednio zmacawszy na ekspozycji :)


Chcecie wiedzieć przy czym piszczałam? Przy tej farmie :) Jest absolutnie czadowa!


To tyle. Macam wciąż katalog i macam, jestem pewna, że jeszcze coś ciekawego znajdę. Oczywiście jest mnóstwo skorup, gadżetów kuchennych, które chętnie bym przygarnęła. Zawsze jestem chora na skorupy w IKEA, zwłaszcza na kieliszki. I meble kuchenne bym przygarnęła, to akurat się nie zmienia. Co roku wzdycham do STAT, katalogi z poprzednich lat same mi się już na tej stronie otwierają :) I biała pościel.... Ech, wszystko po kolei. Z czasem.
A co u Was słychać moi mili?

Pozdrawiam serdecznie!

piątek, 20 sierpnia 2010

Cool, mamo!

Wakacje nam się powoli kończą. Mąż w poniedziałek wraca do pracy, po dwutygodniowym urlopie. Troszkę nas nie było, stad cisza. Wybaczcie. Obiecuję, obiecuję, ale cóż począć, gdy nadarza się okazja do wspólnego wypoczynku? Wróciłam, już nigdzie się nie wybieram :)
A gdzie byłam? O, choćby tutaj.... Ktoś poznaje po skraweczku mapy?


Wybraliśmy się z dzieciakami do poznańskiego zoo. Tomi był w euforii, a Zocha miała wszystko gdzieś. Najważniejsze, że można było poklepać tatkę po łysince i to wystarczyło za wszelkie atrakcje. Poza tym jeśli Tomek się śmieje, Zosia też się śmieje. Jest między nimi jakieś dziwne połączenie, ale nikt nie jest w stanie tak rozśmieszyć małej, jak jej brat (no, może jeszcze gilgotki mamy).




Kochają się te nasze szkraby. Nie wiadomo kiedy to urosło, dopiero się jedno z drugim urodziło, a tu już Zocha skończyła siedem miesięcy, a Tomek kilka dni później cztery lata. Szok.



Co do tytułu, "cool" to nowe określenie przyswojone przez Tomka. Wciąż podłapuje jakieś angielskie słówka, albo wchodzi na google tłumacz, wpisuje polskie słowa tłumaczy je sobie. I powiem Wam jedno - dzieci mają niesamowitą pamięć!
Określenie od wczoraj używane odnośnie nowej lampki, która trafiła pod nasz dach, by ocieplać i rozświetlać sypialnię/pokój szkrabów. Od wczoraj to oficjalnie nasz ulubiony pokój :)
Nie dość, że świeci jasno, że daje piękny efekt świetlny na suficie, to światło jest ciepłe i przyjazne. Już nie mogę doczekać się długich jesiennych, albo zimowych wieczorów z dzieciakami, jakąś książką i naszą lampką :)
No i na dodatek to ta wymarzona lampka!
Dość powiedzieć, że od momentu, gdy pan kurier zadzwonił domofonem, do chwili, gdy zabłysnęła na swoim docelowym miejscu, zachowywałam się mało dorośle ku uciesze syna i konsternacji córki. Mama piszczała, skakała, a gdy odpakowała muchomorka z pudła, chyba nawet troszkę uśliniła :/
Przy okazji chciałam podziękować dziewczynom z Żyraf z Szafy za baloniki dla dzieci :) Jeszcze raz polecam sklep! Ja się teraz przymierzam do prasowanek. Mam pewien plan ;P
Obiecuję, że nie będę Was więcej zamęczać muchomorkami! (póki co....) Pewnie macie także dosyć pokoju dziecięcego. Następny na tapetę idzie przedpokój, bo powiedźmy, że skończyłam. Powiedźmy ;)


Pozdrawiam weekendowo!