Witajcie!
Tyle się ostatnio u mnie dzieje, a jednocześnie czas jakoś wolno płynie. Dziwny jest ten świat :)
Obok złych, mają miejsce dobre rzeczy, pozytywne wydarzenia przeplatają się z tymi negatywnymi. Wiadomo, równowaga musi być we wszechświecie.
Dziś będzie o sprawach miłych, przyjemnych, mniejszych i większych radościach.
Na początek może o niespodziewanym, ale jakże uroczym prezencie od cioci Jaszki !
Wielokrotnie pisałam, że Jaszka zwariowana i kochana zarazem jest i nikogo to już nie powinno dziwić :) I za każdym razem w swej dobroci i pozytywnym szaleństwie przechodzi samą siebie. Otrzymałam kolejną niespodziewaną przesyłkę. Popatrzcie same. Mnie się paszcza śmieje i już kombinuję co by z tych śliczności wyczarować. Oczywiście mam już pewne plany, które oczywiście dotyczą pokoju maluchów :)
Buziaki Jaszmurko! I wielkie, wielkie dzięki!
By pozostać w temacie....
Jak Wam wiadomo, mam fioła na punkcie muchomorków (widzę jak przewracacie oczami) i francuskich blogów z cudownymi rzeczami dla dzieci. Przeżyłam ostatnio pozytywny szok trafiając na stronę sklepu Żyrafy z szafy który połączył obie moje pasje :) Mnóstwo tu motywów grzybkowych, są nawet gwiazdki :) Pokazuję Wam moją listę marzeń...
do przechowywania.... Mamy taką czerwoną walizeczkę, ale te niebieskie są urocze, prawda?
poduszeczki w grzybeczki :)
naklejki na ścianę....
and....
lampki! Tak, sklep ma w ofercie te cudne, piękne lampki, o których truję Wam od dłuższego czasu! Popatrzcie tylko!
oraz....
Lampkę muchomorek!
Z radości po raz kolejny zaplułam sobie komputer 0_o
Wybaczcie, ale nie mogę powstrzymać radości i czuję się znów jak nastolatka, bądź psychofanka sagi "Zmierzch" tuż przed premierą kolejnej części, bo.... to cudo wkrótce będzie moje! To znaczy.... khem.... moich dzieci :D
Tak, stanę się szczęśliwą posiadaczką mojej wymarzonej lampki i nie omieszkam się nią Wam pochwalić :)
I kto powiedział, że marzenia się nie spełniają?
Pozdrawiam Was serdecznie!
P.S.
W niedziele mąż zabiera mnie na giełdę staroci celem wyszukania wymarzonego stolika kawowego! Trzymajcie kciuki, żeby coś się udało znaleźć po okazyjnej cenie. Marzę o takim z toczonymi nogami.... Tak bym Wam chciała wkrótce pokazać jakieś zmiany w mieszkaniu! A tu nic się nie dzieje!
czwartek, 29 lipca 2010
poniedziałek, 19 lipca 2010
Syrenka
Buszuję po Waszych blogach, oglądam nowości i cieszę się, że nie u wszystkich sezon ogórkowy. Wiele z Was pracuje, pokazuje nowości, czy to na blogach handmade, czy wnętrzarskich, czy też tych traktujących o jednym i drugim. A ja się troszkę obijam twórczo. I na jednym i na drugim polu, a praca idzie mi dość mozolnie. Powody dwa, o nich poniżej.
Po pierwsze niemoc twórcza. Choć pomysłów multum, to jakaś taka rozleniwiona jestem i nie chce mi się zabrać do pracy.
W bólach tejże niemocy twórczej, która postanowiła zawieśić się w połowie pracy, powstała syrenka. Póki co bezimienna. Zosia się jej wstydzi 0_o a Tomi nie może przestać śmiać się z jej "cycusków". Co z tego dziecka wyrośnie, to ja nie wiem :)
Przy okazji pokazuję jakich sukienek doczekały się inne zosienkowe lale.
Mam tyle pomysłów na przeróbki, przemeblowania, innowacje w mieszkaniu, a nie mam możliwości wprowadzenia ich w życie. Nie mam jak jechać na giełdę, żeby kupić kluczowe elementy (stolik kawowy, szafka pod telewizor....) Jak w niedzielę, kiedy to handlują starociami, nie jest upał (a muszę jechać z półrocznym dzieckiem), to leje. Jak jest ładnie to nie mam pieniędzy. Słowo daję, szlag mnie czasami trafia. A takie mam piękne plany :)
Nic się zatem nie dzieje specjalnego, nie ma się więc czym chwalić. Słyszałam ostatnio od kilku osób, że tęskniły za moimi kolorowymi zdjęciami :) Zatem pokazuję to, co w naszym domu najbardziej kolorowe - pokój dzieci (raczej jego fragment), a także jego mieszkańców. Słowo daję, że zwariowani po mamusi :D
Pozdrawiam!!!!
Po pierwsze niemoc twórcza. Choć pomysłów multum, to jakaś taka rozleniwiona jestem i nie chce mi się zabrać do pracy.
W bólach tejże niemocy twórczej, która postanowiła zawieśić się w połowie pracy, powstała syrenka. Póki co bezimienna. Zosia się jej wstydzi 0_o a Tomi nie może przestać śmiać się z jej "cycusków". Co z tego dziecka wyrośnie, to ja nie wiem :)
Przy okazji pokazuję jakich sukienek doczekały się inne zosienkowe lale.
Mam tyle pomysłów na przeróbki, przemeblowania, innowacje w mieszkaniu, a nie mam możliwości wprowadzenia ich w życie. Nie mam jak jechać na giełdę, żeby kupić kluczowe elementy (stolik kawowy, szafka pod telewizor....) Jak w niedzielę, kiedy to handlują starociami, nie jest upał (a muszę jechać z półrocznym dzieckiem), to leje. Jak jest ładnie to nie mam pieniędzy. Słowo daję, szlag mnie czasami trafia. A takie mam piękne plany :)
Nic się zatem nie dzieje specjalnego, nie ma się więc czym chwalić. Słyszałam ostatnio od kilku osób, że tęskniły za moimi kolorowymi zdjęciami :) Zatem pokazuję to, co w naszym domu najbardziej kolorowe - pokój dzieci (raczej jego fragment), a także jego mieszkańców. Słowo daję, że zwariowani po mamusi :D
Pozdrawiam!!!!
Etykiety:
coś z niczego,
dekoracje,
lalki,
nasze mieszkanie,
Tomi,
Zosia
czwartek, 15 lipca 2010
Inspiracyjnie
Przełamałam jakoś moją niemoc twórczą i mam aktualnie coś na warsztacie. Jeśli dobrze pójdzie, jutro się pochwalę.Powróciłam do przeglądania francuskich blogów, które kipią od inspiracji. Czy wspominałam Wam, jak zakochana jestem we francuskim design dla dzieci? Nie tylko ciuszki, ale także vintage zabawki, pokoje w stylu boho, pop, retro meble "zrobione na szaro", ozdobione napisami bądź gwiazdkami. Właśnie, gwiazdki. Muszę Wam się przyznać, że to moja druga miłość, obok muchomorków i jak widać, świetnie się razem komponują :)
Na pierwszym miejscu listy marzeń znajduje się lampa-muchomorek. Ech, szczęśliwe Francuzki. Mnie nie stać nawet na przesyłkę.Na drugim miejscu pościel w gwiazdki. Bo że na jakimś meblu machnę podobne, to bądzcie pewne. Dajcie mi tylko trochę czasu ;P
Popatrzcie, takie gwiazdki właśnie mnie zauroczyły.
A jeśli miałybyście ochotę i czas, to zapraszam w dwa miejsca, w których można pozachwycać się przepięknymi meblami w stylu retro, przeznaczonymi do pokojów dziecięcych. Jestem nimi zauroczona.
Leï & Li oraz Dans ma roulotte .
A i jeszcze Atelier Charivari.
Na pierwszym miejscu listy marzeń znajduje się lampa-muchomorek. Ech, szczęśliwe Francuzki. Mnie nie stać nawet na przesyłkę.Na drugim miejscu pościel w gwiazdki. Bo że na jakimś meblu machnę podobne, to bądzcie pewne. Dajcie mi tylko trochę czasu ;P
Popatrzcie, takie gwiazdki właśnie mnie zauroczyły.
A jeśli miałybyście ochotę i czas, to zapraszam w dwa miejsca, w których można pozachwycać się przepięknymi meblami w stylu retro, przeznaczonymi do pokojów dziecięcych. Jestem nimi zauroczona.
Leï & Li oraz Dans ma roulotte .
A i jeszcze Atelier Charivari.
Etykiety:
dekoracje,
inspiracje,
przedmioty z duszą,
wyszperane
niedziela, 11 lipca 2010
Ło Matko....
Ło Matko.... znowu mnie tak długo nie było! Zabijcie, ale.... są wakacje.... :)
Byczę się, haruję, byczę się i znów haruję, a potem byczę się i jeszcze trochę haruję. Taka huśtawka.
Nie miałam nawet okazji wstawić zdjęć prześlicznego kubeczka w muchomorki, który dostałam od Ani i Ity, co niniejszym czynię. O!
Piękny, prawda?
Dziewczyny! Bardzo, bardzo, bardzo mocno Wam dziękuję za tą piękną i uroczą niespodziankę! Nawet nie wiecie, jak wielką przyjemność mi sprawiłyście :) I przepraszam, że tak długo zwlekałam z pochwaleniem się. Mea culpa....
Poza tym dość się obijam twórczo. Chociaż wczoraj.... Pytanie z cyklu "Co można zrobić z....?"
Starej skórzanej torebki, resztki ze skróconej spódnicy i starego łańcuszka?
Oczywiście, że bransoletkę!
Zaczarowały mnie ta i ta i kilka innych. Zmontowałam zatem coś w marynarskim stylu, tak pod te wakacje i jestem bardziej niż zadowolona :)
Dobra! Zaraz biegnę na mecz, a jutro nadrabiam blogowe zaległości.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Byczę się, haruję, byczę się i znów haruję, a potem byczę się i jeszcze trochę haruję. Taka huśtawka.
Nie miałam nawet okazji wstawić zdjęć prześlicznego kubeczka w muchomorki, który dostałam od Ani i Ity, co niniejszym czynię. O!
Piękny, prawda?
Dziewczyny! Bardzo, bardzo, bardzo mocno Wam dziękuję za tą piękną i uroczą niespodziankę! Nawet nie wiecie, jak wielką przyjemność mi sprawiłyście :) I przepraszam, że tak długo zwlekałam z pochwaleniem się. Mea culpa....
Poza tym dość się obijam twórczo. Chociaż wczoraj.... Pytanie z cyklu "Co można zrobić z....?"
Starej skórzanej torebki, resztki ze skróconej spódnicy i starego łańcuszka?
Oczywiście, że bransoletkę!
Zaczarowały mnie ta i ta i kilka innych. Zmontowałam zatem coś w marynarskim stylu, tak pod te wakacje i jestem bardziej niż zadowolona :)
Dobra! Zaraz biegnę na mecz, a jutro nadrabiam blogowe zaległości.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Etykiety:
coś z niczego,
dekoracje,
nasze mieszkanie,
przedmioty z duszą
Subskrybuj:
Posty (Atom)